Deutz – przebudzenie

Dodano dnia: 30/07/2009

Niektóre stare urządzenia czekają na ratunek i mimo, że los ich wydaje się przesadzony w postaci śmierci technicznej, to niekiedy bywają takie zbiegi okoliczności, które są uśmiechem od losu. Tak się stało z silnikiem DEUTZ „MAH 914”.
Silnik stał pod płotem u gospodarza 15 lat. Potem trafił na cmentarzysko czyli do skupu złomu, gdzie przeleżał kolejne 5 lat. Dzięki uporowi się po ciężkich negocjacjach, udało się go zakupić Markowi Staniaszkowi ze Skansenu Stare Budy. Prawdę powiedziawszy nic nie gwarantowało, że uda się w ogóle ruszyć nie mówiąc o odpaleniu silnika, który nie był uruchamiany co najmniej 15 lat.

Po tak długim postoju rozruch przy pomocy korby jest niewystarczający. Trzeba posiłkować się patentem na drugi silnik i pas transmisyjny.

Zawory klikają, wtrysk jęczy – powinien zapalić.

Z pomocą drugiego silnika typu ES i pasa transmisyjnego udało się rozruszać „stare kości”. Po chwili pojawił się czarny dym, co oznaczało, że zachodzi proces spalania. Silnik ożył, zagadał i … zaczął wyprzedzać swoim biegiem ESa.
Dymu było co niemiara. Wystraszyło to sąsiada, który szukał źródła ognia i chciał wzywać Straż Pożarną.

Chyba pali się! Na szczęście to „zdrowy” objaw pracy silnika po tak długim postoju.

Łza się w oku zakręciła, gdy udało się uruchomić niniejszy silniczek po takim odpoczynku, Warto żyć dla takich chwil.
Jeszcze kilka danych tego silnika. Produkowany był od lat trzydziestych do pięćdziesiątych. Oprócz wersji stacjonarnych, montowano go do napędu lekkich ciągników Deutza. Moc: 10 KM , maksymalna szybkość obrotowa: 1500 obr/min. Średnica cylindra 100mm, skok 140mm , pojemność 1100ccm, masa: 315 kg, zużycie paliwa: 190g/KM godz., zużycie oleju: 0,045g/godz.

Marek Staniaszek

Zobacz więcej na