Akcja Zetor cz. II

Dodano dnia: 31/01/2008

Mijały kolejne dni. Zetorek od 20 stycznia, po uruchomieniu po długiej przerwie, stał bezpiecznie u Jacka. Czekał na nasz przyjazd. Planowany odbiór nowego nabytku 25 stycznia niestety nie doszedł do skutku, ze względu na problemy z załatwieniem odpowiedniego transportu. Tutaj po raz kolejny pomocną dłoń wyciągnął Jacek – zaproponował, że załatwi transport po kosztach paliwa, od siebie. Ucieszyło mnie to bardzo, bo jeden kłopot z głowy, a ponadto nadzieja, że Zetor wreszcie przyjedzie do mnie. Pomimo, że Jacek nic nie obiecywał, udało mu się załatwić autolawetę Mercedes. 29 stycznia wieczorem, Bocianek stał już załadowany na lawecie. Czekał na odjazd…

Zetorek przed załadunkiem …

… i już na lawecie.

„Bocianek” musiał być odpowiednio zabezpieczony, aby nie „odleciał” podczas transportu.

Dnia następnego, wcześnie rano, transport wyruszył z Łochowic. Nastąpiło odliczanie czasu do przyjazdu. Po drodze Jacek robił zdjęcia dla udokumentowania podróży na drugi koniec Polski 50-letniej maszyny.

Szczęśliwej drogi już czas…

Za chwilę opuści swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania.

Uzupełnienie zbiorników i w drogę!

Około godziny 13 zadzwoniłem do Jacka, aby dowiedzieć się kiedy mniej więcej mogę się spodziewać ich przyjazdu. Umówiliśmy się, że wyjadę im naprzeciw, w stronę Trzebnicy. Podczas rozmowy okazało się, że nie mają potrzeby jechać na Trzebnicę, bo Jacek wypatrzył drogowskaz na Oborniki kilkanaście kilometrów wcześniej i tym sposobem za kilka minut mieli się zjawić u nas. Adrenalina podskoczyła. Wskoczyłem w samochód, aby przywitać ich na drodze. Nie zdążyłem nawet zbyt daleko dojechać, gdy zobaczyłem jadącą z przeciwka ciężarówkę – domyślałem się, że to ekipa ze Skansenu. Szybka zmiana kierunku jazdy i już jadę w roli pilota. Takiego transportu jeszcze nie prowadziłem. Rzut oka w lusterko…

Już prawie!

Kilka minut i jesteśmy koło domu. Po drodze „zgarniamy” mojego tatę. Pierwszy raz widzę mój ciągnik na żywo. Kilka lat temu w Wilkowicach nie robił na mnie większego wrażenia, ponieważ nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie. Jednak w tym momencie robił na mnie wielkie wrażenie. Nie minęło nawet 5 minut i laweta była już na podwórku.

Po długiej drodze nareszcie w nowym domu.

Teraz dopiero była chwila, żeby się przywitać i uzgodnić plan rozładunku. Przy pomocy mięśni, kilku kół dla asekuracji Zetorek stoczył się na stały ląd. Całą operację rozładunku widać doskonale na filmiku zamieszczonym poniżej. Kiedy ciągnik stał już zabezpieczony klinami, wszyscy udaliśmy się do domu na obiad. W końcu cała akcja wymagała trochę wysiłku. Przy okazji rozpoczęły się długie rozmowy na tematy retrotraktorowe. Wymiana doświadczeń i poglądów to jedne z najpiękniejszych aspektów takich spotkań. Obejrzeliśmy wspólnie parę książek, czasopism oraz krótki film z uruchamiania Bocianka. Czas szybko mijał i Skansenowcy musieli powoli się szykować do drogi. Udaliśmy się na dół. Teraz dopiero mogłem obejrzeć swój traktorek. Krótka rozmowa na temat jego stanu technicznego i ekipa wyrusza w drogę.

Zanim zapadła noc zdążyłem zrobić kilka zdjęć.

Nareszcie! Zetorek jest na podwórzu. Korzystając z okazji, że nie jest jeszcze całkiem ciemno robię kilka zdjęć. Akcja Zetor zakończona. Ale to nie koniec, to dopiero początek długiego remontu, którego przebieg możecie śledzić na forum.

Korzystając z okazji chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy pomogli mi w zakupie Zetora i jego transporcie do domu. Szczególne podziękowania należą się dla Jacka, Rafała, Marka i całej ekipie ze Skansenu, którzy nie szczędzili sił, aby pomóc. Dzięki chłopaki!

Paweł Rychter

 

Zobacz więcej na