Pierwszy siwy dym … czyli jak w 4 dni obudzić ducha

Dodano dnia: 12/05/2009

Historia, której przebieg można było śledzić na forum, nie ma jeszcze zakończenia, ale etap prac daje nadzieję, że do końca nie daleko. Początek datujemy na luty 2008, koniec planujemy na maj-czerwiec 2009. Przez blisko 1,5 roku zbierania, czyszczenia, regeneracji i skręcania Ursus C-45 stanął na własnych kołach, jednak bez możliwości jazdy. Skręcony w całość dawał się ciągnąć, układy hamulcowe i kierowniczy były zregenerowane. Jego duch miał się jednak dopiero obudzić… Prace nad nim rozpoczeliśmy z Tadeuszem 20 marca 2009.

Dzień 1

Tego dnia, od godziny 8:00, zaczęliśmy uzbrajać skrzynię korbową. Wał nominalny został sprawdzony pod kątem powierzchni czopu, drożności kanałów olejowych i smarowniczych, uszczelnienia między pierścieniem rynienkowym, poprzez który olej dostaje się do panewki.

Sprawdzone zostały także kołki poruszające elementami uszczelniającymi, oraz sprężynki dociskające miedziane pierścienie  uszczelniające do stalowych płaszczyzn – wraz z pierścieniami filcowymi na wale to jedyny element uszczelniający tego silnika.
Wał włożony, kapy poprzykręcane, uszczelnienia na miejscach  teraz zabieramy się za stronę sprzęgła.

Dzień ma się ku końcowi – w silniku jest wał, nowe łożyska, obraca się chętnie i bez oporów. W międzyczasie prace lekko idą do przodu – tuleja sprzęgłowa oraz wszelkie elementy sterujące zostają zmontowane i pozabezpieczane. Oczywiście panwie tulejowe nowe, a także wszelkie łożyska – oryginały zdobyte ze starych zapasów – już dziś nie produkuje się łożysk w tych wymiarach.

Zmontowany zostaje też zespół sprzęgła – koło + tarcze + śruby + koło dociskające.

Dzień 2 i 3

Zanim zostanie zamontowane sprzęgło – przykręcamy i regulujemy elementy odpowiedzialne za podawanie napędu do pompy wtryskowej, regulację gazu i olejenia – sterowanie pompą olejową w zależności od obrotów. Ursus C-45 w przypadku pracy pod obciążeniem (wykrywanej wciśnięciem cięgła gazu) zwiększał znacznie dawki oleju podawane na cylinder.

Instalacja koła pasowego, taśmy hamulca sprzęgła i wstępne ustawienie łapek sprzęgła – jeszcze chwilka ustawiania wszystkich „drobiazgów” i sprzęgło gotowe.

Przechodzimy na stronę regulatora obrotów. Wraz z kapą zamontowana została pompa olejowa odsysająca olej ze skrzyni korbowej i pompa rozdzielająca olej do poszczególnych miejsc smarowania: cylinder/tłok/sworzeń, panewka główna, uszczelnienia wału – miedziane pierścienie, oraz napęd wałka „kciukowego” przekazywany z mimośrodu regulatora obrotów.

Przygotowany i wstępnie wyregulowany zostaje regulator obrotów, wszystko chodzi luźno i bez oporów, ale jest jednocześnie bez nadmiernych luzów i pozabezpieczane – bacząc na opowieści o „wściekających” się Ursusach – starannie. Regulator trochę waży, mocowany jest do koła zamachowego śrubami w kl 10 – odpowiednio wytrzymałymi na ścinanie.

Do układu tłok-cylinder zostają dopasowane nowe pierścienie, zgodnie ze sztuką ok. 1 mm przerwy na zamku – to żmudna i ręczna robota, ale okazuje się  że pierścienie nie są aż tak twarde jak by się mogło zdawać na początku. Sworzeń zmrożony do -20 dużo chętniej ląduje na miejscu niż gdybyśmy usiłowali wepchnąć go bez tego zabiegu. Nie mam niestety zdjęć tłoka po obróbce, ale wierzcie lub nie – ten fragment montażu zaabsorbował moją uwagę w 100% – nie myślałem o zdjęciach. Sprawdziliśmy również dopasowanie wymiarów panewki na wale i zabezpieczyliśmy śruby korbowodu. Głowica została zamontowana do cylindra przy użyciu kompletu oryginalnych gumek uszczelniających i oryginalnego pierścienia miedzianego wyżarzonego w węglu i schłodzonego wodą. Podobne uszczelnienie otrzymała grusza żarowa. Końcówka 3 dnia to prace nad pompą wtryskową, wstępne regulacje i dobieranie wtryskiwacza na „stanowisku”.

W międzyczasie zamontowałem chłodnice, dorobiłem przewody, blaszki do „płucek”, wyczyściłem i zamontowałem zbiornik paliwa.

Dzień 4

Koło zamachowe regulatora zostaje zamontowane na wale, do zbiorników wlany olej – pierwsze testy układu olejenia na żywo – okazuje się, że działa. Wstępne dawki na czas docierania są dość duże, ale niech mu na początek będzie. „Płucka ” zostają wyposażone w blaszki – zawory działają, paliwo dochodzi do pompy grawitacyjnie bez problemów.

Zetorkiem wyciągnęliśmy Ursusa z garażu.

Tadziu sprawdza czy pompa olejowa odsysa jak należy…

… a ja ustawienie pompy „na znak”.

Przygotowania do rozruchu.

Tadziu „za kółkiem”.

Filmik z pierwszego uruchomienia jest nieco chaotyczny, ale tylko taki mam, „kręcony” aparatem telefonicznym. Kajtek w czasie uruchamiania spał, i nie obudził się, więc nie jest tak głośno jak się wydaje. Choć kolega ze wsi obok dzwonił, bo słyszał, że nam się udało.

Runda honorowa… a raczej kilka rund.

Przed wjazdem do garażu demontujemy komin.

I świętowanie herbatką – 4 dni pracy – duch jest na swoim miejscu – żywy, żwawy i oby tak mu zostało.

Kajtek, który już się obudził i z wielką ochotą oglądał Ursusa zza szyby  – teraz każdy dzień zaczyna od posadzenia na „Dużym Traktorze”. Dopóki Ursus nie będzie uzbrojony w gondolę – nie ma mowy o przejażdżce.

Więcej zdjęć możecie znaleźć w moim profilu na Fotosiku – KLIK

Andrzej Kaźmierczak

Zobacz więcej na