Kulig i Retrowieczór w Łochowicach

Dodano dnia: 18/01/2011

Rozpoczęciu kuligowi towarzyszyła pogoda przypominająca bardziej przedwiośnie. Nie mniej jednak postanowiliśmy wykorzystać nadarzającą się okazję. Do Jacka i Uli – organizatorów kuligu – zjechaliśmy z Warszawy, Koszalina. Oczywiście nie zabrakło przyjaciół domu i kolegów z pracy i sąsiedztwa.
Jak nakazuje tradycja do kuligu potrzebne są sanie. Aby temu zadość uczynić Jacek tylko sobie znanym sposobem dał nam do dyspozycji nowo wykonane sanie. W tym miejscu trzeba wspomnieć także o ciągniku. Zielonym maleństwie dzielnie ciągnącym cztery pary sań z 12 uczestnikami. Fendt Farmer bez łańcuchów na kołach dzielnie ciągnął nas po leśnych, oblodzonych drogach. W lesie kulig nabrał rumieńców. Na ostrym wirażu ostatnie sanie szły ślad w ślad za pierwszymi saniami. Początkowe ciche rozmowy przerodziły się w radosne zawołania. Towarzyszyła nam radosna atmosfera. Rozpoczęło się rzucanie śnieżkami, między tymi co na płozach, a między tymi co na kołach. Im dalej w las tym więcej zabawy. Przyszedł jednak moment zakończenia kuligu. Wraz z nastaniem wieczoru przyszło nam zziębniętym zjechać do pełnego ciepła i gościnności domu państwa Grzywaczów. Działo to się w 16 stycznia tego roku. Wieczorem, uczestniczyliśmy w sympatycznym wieczorku Retro, przy muzyce puszczanej z płyt winylowych. Brakowało tylko adapteru Bambino.

Marek Ułasiuk

Zobacz więcej na