Ze żniwiarką przez Polskę…

Dodano dnia: 20/09/2012

Od pewnego czasu usilnie poszukiwałem żniwiarki „Przodownica”. Stwierdziłem, że należy wreszcie nabyć jakąś maszynę, która dobrze prezentowałaby się w zestawie z Zetorem. Z racji tego, że byłe zafascynowany działaniem żniwiarki, wybór padł na polski wyrób rodem z Fabryki Maszyn Żniwnych im. M. Nowotki w Płocku. Konkretnie nowszy model „Przodownicy” – Ż5-B. Zależało mi na ogumionych kołach, ponieważ podczas przejazdu np. na dożynki byłoby to wygodniejsze. Szukałem, szukałem…
Pewnego dnia, bardzo późno ujrzałem na naszym forum ogłoszenie sprzedaży takiej żniwiarki. Sprzedający condorpapa był jeszcze online, więc dzwonię. Dość długa rozmowa poprzedziła moją decyzję o zakupie. Nie widziałem wtedy jeszcze ani jednej fotki, gdyż dotarły one do mnie dopiero po kilku dniach. Jedyny problem to odległość… do Mielca mam lekko ponad 400 km…

Po obejrzeniu zdjęć i naradzie z tatą ostatecznie zdecydowałem się na wyjazd. Dogadaliśmy wszystko, w między czasie pomierzyłem sobie żniwiarkę stojącą przy trasie nr 5 i wyglądało na to, że będzie dobrze. Przed samym wyjazdem kolega Przemo wykonał dla mnie wspornik pod wciągarkę ręczną. Dzięki niemu można łatwo zamontować i zdjąć urządzenie z dyszla przyczepy. Jak się później okazało, bez tego ciężko byłoby nam ją załadować… ale o tym później.

Decyzję podjąłem na podstawie kilku takich zdjęć.

Wyjazd zaplanowaliśmy o 3 w nocy, z piątku na sobotę. Towarzyszyć mi miał kolega Krzysiek, który od dłuższego czasu pełni rolę fotografa na lokalnych imprezach retro i nie tylko. Przed samym wyjazdem uzgodniłem jeszcze z Sebrightem, że zabiorę dla niego kosiarkę Dezamet i spotkamy się w Mielcu. Kosiarka została wypatrzona i uratowana ze złomu przez Piotrka, który razem z synem jest aktywny na forum pod nickiem patryk98. Jak widać nasza społeczność wzajemnie sobie pomaga.

Około godziny 11 byliśmy na miejscu. Po pokonaniu kilku objazdów, zwiedzenia lasu i korku przed mostem w Szczucinie byliśmy na miejscu. Ciekawość zżerała od środka. Po odstawieniu kilku większych elementów naszym oczom ukazała się żniwiarka. Wyglądała tak, jak może wyglądać sprzęt, który „zaparkował” pod wiatą ponad 20 lat temu. Wydawało się, że teraz należy ona do pająków…
Po napompowaniu małego koła udało się ją wyciągnąć. Pierwsze metry pokonała dzięki ręcznej wciągarce. Gdy wyprowadziliśmy ją na zewnątrz, przyszła kolej na oględziny. Stan można by określić na bardzo dobry z minusem. Wszystko raczej oryginalne, grabie dobrze zachowane. Jedyne mankamenty to wyłupany fragment pokrywy mechanizmu napędowego oraz brak siodełka. Po odkręceniu grabi wjechaliśmy nią na przyczepkę. Dzięki wciągarce okazało się to niemal dziecinnie proste. Przez chwilę problematyczna była szerokość żniwiarki. Okazało się, że wersja ogumiona jest nieco szersza, ze względu na inny rodzaj napędu. Jednak ostatecznie weszła „na żyletki”. Po zabezpieczeniu, rozliczeniu i pamiątkowej fotce ruszyliśmy w drogę. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze naszego moderatora Bolszewika, który obdarował mnie sporym pakietem części zamiennych.
Na koniec chciałbym podziękować: Wacławowi (condorpapa) za wklejenie ogłoszenia i odstąpienie tego obiektu westchnień, Krzyśkowi za pomoc, towarzystwo i fotki, Przemkowi za montaż wciągarki, Sebrightowi i jego dziewczynie Agacie za spotkanie, użyczenie narzędzi i rąk do pracy, Bolszewikowi za części zamienne. Dopełnieniem relacji niech będą poniższe fotki:

Paweł Rychter
Foto: Krzysztof Malaczewski

W okolicach Częstochowy nawigacja zafundowała nam niemal grzybobranie…

Od razu po przybyciu na miejsce przystąpiliśmy do wydobycia żniwiarki.

Oglądam Przodownicę i odkrywam nowe gatunki pająków…

Mini zlot Retrotraktorzystów.

Na pierwszych metrach wspomagaliśmy się wciągarką ręczną.

Nie ruszać się! Czas na fotkę.

Jedziemy, jedziemy. Po ponad 20 latach po raz pierwszy ujrzała światło dzienne.

Na zewnątrz wyglądała o wiele lepiej.

Nie ma siodełka, ale można przystanąć obok.

Po odkręceniu grabi przyszedł czas na chrzest bojowy wciągarki.

Czas na pamiątkową fotkę. Od lewej: Sebright, Agata, Ursus i condorpapa.

Sprzedana!

Zestaw wyglądał dość komicznie, ale wszystko było dobrze zabezpieczone i kontrolowane co jakiś czas.

Urwana guma od tłumika była powodem kilku przymusowych postojów.

Zobacz więcej na