Postanowiłem podzielić się z wami historią zakupu Zetora, oraz jego dalszymi losami.
Pewnego czerwcowego dnia 2020 roku, przejeżdżając z tatą przez okoliczne wsie ujrzeliśmy na jednym z podwórek Zetora.
Było widać, że już jakiś czas stoi pod chmurką.
Bardzo nas zainteresował i stwierdziliśmy, że fajnie byłoby takiego mieć. Więc od razu poszliśmy zapytać czy jest do sprzedania.
Traktor jest na kołach 12.4-28, jednak właściciel twierdził, że był to Zetor 25K i ma go od nowości, pracował na małym gospodarstwie.
Po krótkiej rozmowie z właścicielem stwierdził, że może go sprzedać. Cena była atrakcyjna, jednak był jeden problem: rozerwany blok silnika. Kiedyś przed zimą odkręcił kranik, jednak się zapchał, a nie spojrzał czy wody nie ma.
Potrzebowaliśmy czasu na decyzję. Postanowiliśmy, że weźmiemy akumulator i sprawdzimy czy silnik kręci, wtedy będzie można podjąć decyzję.
Jak się okazało silnik kręcił. Podjęliśmy decyzję o zakupie, pozostało jedynie zorganizować lawetę, co nie było problemem.
Brakowało mu parę elementów takich jak: maska, tylni zaczep i parę drobniejszych rzeczy, ale właściciel obiecał, że wszystko gdzieś jest u kolegi i się znajdzie. Postanowiliśmy sami poszukać tych części. Jednak okazało się, że parę lat temu pojechały na złom, a kolega już nie żyje. Także resztę musimy sami kompletować z złomu.
5 sierpnia podczas przerwy w żniwach Zetor był na naszym podwórku.
Nadszedł czas na stopniowe przywracanie do żywych.
Na początku go umyłem, następnie stwierdziliśmy, że spróbujemy naprawić blok za pomocą kleju, co okazało się dobrą decyzją.
Później trzeba było założyć zaślepki w głowicy, następnie regulacja luzu zaworowego, wymiana olejów oraz poklejenie chłodnicy która była rozerwana od dołu. Maska została dorobiona z blachy z złomu, następnie pomalowana żeby całość jakoś się prezentowała.
Tłumik został zmieniony ze względu na użytkowanie w niskim budynku. W układzie kierowniczym występuje dość duży luz, jednak na razie za bardzo nie przeszkadza w użytkowaniu.
Po tych drobnych naprawach przyszedł czas na pierwsze prace.
Na początku z łyżką zawieszaną na tył przy wywozie obornika oraz podgarnianiu trocin.
W kolejnym sezonie kosił trochę z kosiarką konną, zgrabiarką. A teraz prawie cały czas stoi zapięty z Osą, aby utrzymać porządek na placu.
Silnik od C-330 na pewno dużo lepiej sprawdza się w takim codziennym użytkowaniu. Z braku finansów na remont kapitalny kilku silników i zakup głowic też jednego Zetora 25K postawię chyba na nogi właśnie z takim silnikiem, bo mamy taki "w zapasie", a także kryzę. Zostanie dorobić tylko wałek sprzęgłowy i mocowanie przedniego zawieszenia. 
