"Dziennik pokładowy, 9 maca 1820 roku
Jeszcze przed zmierzchem widoczna była łuna światła, która cyklicznie spowijała spód chmur wschodniego nieba. To już znaczyło, że jesteśmy już naprawdę niedaleko końca naszej wyprawy. Wtedy to ostatni raz nakarmiliśmy bestię. O dziwo od długiego czasu nie straciłem żadnego człowieka i o dziwo obyło się nawet bez utraty kończyn. Czyżbyśmy ją nieumyślnie oswoili? Można powiedzieć, że jadła nam z ręki. W sumie, czy miała inny wybór?...W sumie miała, mogła jeść ręce.
Właśnie dobiliśmy do portu. Nie wiem, w jaki sposób wieść o naszym przybyciu się rozeszła. Tusz przy statku zebrała się grupka gapiów, którzy spodziewają się zobaczyć tutaj coś nietypowego, niemożliwego. Nawet nie są oni świadomi tego, jak bardzo się nie mylą. Może wydaje im się w końcu komuś udało się schwytać syrenę i ujrzą ją na własne oczy - właśnie teraz, właśnie za chwilkę...Nie wiedzą, że syreny już nie raz trafiały na ląd, bo przez swoją nieuwagę zaplątywały się w poszarpane ze starości sieci biednych rybaków.
To co oni, a i nie tylko oni, ale też ci niedowarkowie, którzy zaprzeczali istnieniu bestii mimo dowodów, zobaczą, zdąży 5 razy przejść ich prymitywne ludzkie pojęcie. Jak tylko z spojrzą jedno z 4 świdrujących oczu, nie będą mogli spać z myślą, że bestia mogłaby sobie utrwalić ich obraz w swojej pamięci. Ale psychika tych gapiów zostanie silnie nadwyrężona kiedy ujrzą te dziesiątki zębów na czele tego czerwonego cielska.
Ale gdy tylko usłyszą jej śpiew...cały strach i obrzydzenie znikną
https://www.youtube.com/watch?v=mVxDeWsDCPU
WYCIĄGAĆ ŁADUNEK SPOD POKŁADU!"
Tym oto skromnym wstępem pragnę Szanownemu Gronu zaprezentować niniejszą bestię.
Oto Bizon Z056