Chińczyk i reszta
07.02.1997, ES AB
Jakie ciągniki do małych gospodarstw
Chińczyk i reszta
W latach 1980-1995 ubyło w Polsce około 350 tys. gospodarstw rolnych, przy czym wykruszały się zwłaszcza gospodarstwa z grupy liczącej od 2 do 7 ha. W ciągu tych 15 lat ich udział w ogólnej liczbie gospodarstw zmniejszył się z 52, 3 proc. do 47, 1 proc. , a liczba tych gospodarstw zmalała z 1250 tys. do niewiele ponad 900 tys. Prawie nie zmieniła się liczba gospodarstw najmniejszych o powierzchni 1-2 ha (ich procentowy udział nawet wzrósł) , wzrosła natomiast liczba gospodarstw o powierzchni 10-15 ha, zwłaszcza zaś gospodarstw liczących ponad 15 ha.
Proces wypadania gospodarstw tzw. środka, znany jako polaryzacja, ma podłoże ekonomiczne i zachodzi nie tylko w polskim rolnictwie. Po prostu, gospodarstwa o powierzchni do 10 ha są obecnie za małe, by rodzinie rolnika zapewnić wystarczające dochody, z kolei ekonomiczna przewaga małych gospodarstw (do 2 ha) wynika z tego, że produkują one głównie na samozaopatrzenie i przy sporządzaniu kalkulacji opłacalności mogą uwzględniać ceny detaliczne żywności, które są przeważnie 2-3 razy wyższe od cen skupu produktów rolnych. Właściciele tych gospodarstw muszą mieć jednak jakieś inne podstawowe źródło utrzymania, a praca w rolnictwie tylko te dochody uzupełnia.
Bez ciągnika nie ma sensu
Zmiany struktury agrarnej zachodzą jednak w Polsce bardzo powoli. Nawet jeśli w następnych latach miałyby zostać nieco przyspieszone, to za 15 lat liczba gospodarstw o powierzchni 2-7 ha będzie jeszcze zapewne przekraczać pół miliona. I każde z tych gospodarstw powinno posiadać co najmniej własną siłę pociągową. Bez własnego środka energetycznego prowadzenie gospodarstwa nie ma większego sensu. Gospodarstwa te będą, oczywiście, zamawiać usługi przy zbiorze zbóż, buraków czy ziemniaków kombajnami, mogą także korzystać z usługowego nawożenia czy ochrony roślin, ale do
prac pielęgnacyjnych, podwórzowych czy transportowych powinny mieć własny ciągnik.
Na tym właśnie opierają swoje nadzieje producenci ciągników o mniejszej mocy (20-30 KM) , których użycie najbardziej się, podobno, w takich małych gospodarstwach kalkuluje. W gospodarstwie o powierzchni 5 ha przypada wówczas około 5 KM na jeden hektar, co jest jeszcze do zaakceptowania. Ciągnik taki powinien jednak pracować najmniej przez około 250-300 motogodzin w roku. Wówczas jest nadzieja, że wydatek na jego zakup może się po jakimś czasie zamortyzować.
Przed laty głównym dostawcą ciągników do tego typu gospodarstw był Ursus, obecnie jednak zarówno moc jego ciągników, jak i ich ceny wydają się dla tego typu odbiorców za wysokie. Dlatego właśnie poszukują oni ciągników mniejszych i tańszych.
Farm-Mot i konkurencja
Jednym z większych producentów małych ciągników jest obecnie spółka Farm-Mot, która wchodzi w skład holdingu Pol-Mot, kierowanego przez dyr. Andrzeja Zarajczyka. Pol-Mot kupił udziały w Warmińskiej Fabryce Maszyn Rolniczych Warfama w Dobrym Mieście.
W końcu stycznia br. firma Farm-Mot zmontowała tysięczny egzemplarz swojego ciągnika, który sprzedaje obecnie w 34, głównie wschodnich, południowych i centralnych województwach.
Jest to ważący około 1750 kg dwucylindrowy ciągnik o mocy 24 KM, montowany w Opalenicy (Poznańskie) z części importowanych z Chin. Jest obecnie jednym z najtańszych, jeśli w ogóle nie najtańszym ciągnikiem w Polsce (kosztuje 16 tys. zł, a z dodatkowym wyposażeniem -- 16420 zł) . Udział firmy Farm-Mot na polskim rynku ciągników wynosi obecnie około 5 proc. , a na rynku ciągników małych (o mocy od 20 do 30 KM) -- od 30 do 40 proc. Ciągniki spółki Farm-Mot sprzedają się najlepiej w województwach: lubelskim, ciechanowskim, siedleckim i nowosądeckim. W tym ostatnim "chińczyki" wypierają montowane tu niegdyś przez wiejskich kowali tzw. SAM-y.
Ale "chińczyk" jest już obecnie tylko częściowo chiński. Udział polskich komponentów jest z każdym rokiem coraz większy i wynosi obecnie ponad 30 proc. A zanosi się na to, że będzie jeszcze większy, bo np. jedną ze słabości "chińczyków" okazały się materiały uszczelniające iniektóre egzemplarze ciągników zwyczajnie przeciekały. Polskie zamienniki uszczelek okazały się o wiele lepsze. Rolnicy zaaprobowali kolorystykę ciągników Farm-Mot (są żółtozielono-czarne) , cenią sobie również to, że są one chłodzone cieczą. Poza tym charakteryzują się niskim zużyciem paliwa, mogą pracować w międzyrzędziach, ponadto są dostosowane do współpracy ze wszystkimi maszynami, z którymi współpracował kiedyś ursusowski C-330. W tym roku spółka Farm-Mot zamierza zwiększyć sprzedaż do około 1200 ciągników, mimo iż dealerzy zebrali już zgłoszenia na zakup około 2000 "chińczyków". Planuje się również wprowadzenie napędu na 4 koła oraz dostosowanie do pracy na stokach. Zainteresowanie zakupem tych ciągników wyrazili również Litwini.
Małe ciągniki oferuje obecnie nie tylko Farm-Mot. Ciągle jeszcze liczą się na rynku rosyjskie T-25 A, których sprowadzano niegdyś ponad 10 tys. sztuk rocznie. Obecnie ich sprzedaż zmalała do około 1, 5 tys. sztuk, amożna się spodziewać, że po wzroście cen w Rosji zmaleje jeszcze bardziej.
Produkcję podobnej mocy ciągników rozpoczęły zakłady Nimet w Nisku, które wytwarzają części także dla Ursusa.
Wreszcie montaż i sprzedaż małych ciągników zapowiada przedsiębiorstwo Pronar z Narwi (woj. białostockie) . Oferta ma być atrakcyjna nie tylko jakościowo, ale i cenowo.
Małe, a właściwie bardzo małe (do 20 KM) ciągniki wytwarza również Elpol SA. Wytwarzane są one w jednym z zakładów spółki w Piotrkowie Trybunalskim.
Małe ciągniki są pozornie ofertą dla gospodarstw wymierających. Wypadanie gospodarstw o powierzchni 2-7 ha potrwa jeszcze najmniej kilkadziesiąt lat. Jeśli w ogóle kiedyś proces ten się zakończy. Poza tym mały ciągnik jest przydatny także w dużym gospodarstwie, do prac nie wymagających dużych nakładów energetycznych.
Włoskie ciągniki z Lublina
Zakłady w Lublinie są jedną z czterech fabryk należących do włoskiej Same Deutz Fahr i jedyną, gdzie ten piąty naświecie producent maszyn rolniczych od 1992 r. produkuje swoje najmniejsze ciągniki o mocy od 25-45 KM. W 1996 r. wyprodukowano w lubelskiej fabryce prawie 5 tys. tych ciągników. W Lublinie grupa wytwarza też podzespoły do kombajnów i większych ciągników monotowanych w zakładach w Niemczech i we Włoszech. Do ub. r. całość lubelskiej produkcji eksportowano do Europy Zachodniej, Korei Południowej i Afryki.
Dzięki temu lubelska fabryka znalazła się w 1995 r. na 34. miejscu największych w Polsce eksporterów do Unii Europejskiej. W 1996 r. , kiedy grupa uzyskała niezbędne homologacje, rozpoczęto sprzedaż ciągników Same Deutz Fahr również w Polsce. Jak nam powiedziala dyr. finansowy lubelskich zakładów, Teresa Sienkiewicz, w ub. r. polscy dealerzy grupy sprzedali 93 średnie ciągniki o mocy 35 i 45 KM (te ostatnie kosztują ok. 33 tys. zł. , a więcej niż najmniejsze dostępne na rynku) i 9 potężnych, sprowadzanych z włoskich i niemieckich fabryk traktorów o mocy 160 i 190 KM. Tymi typami ciągników interesują się inni nabywcy niż kupujący te najmniejsze.
Według dyr. Sienkiewicz, przychody ze sprzedaży lubelskiej farbyki w 1996 r. przekroczyły 120 mln zł ibyły o 38 proc. wyższe w porównaniu z w 1995 r. (wyniosły wtedy 76 mln zł) . Od stycznia br. grupa uruchomiła w Polsce nową produkcję podzespołów do kombajnów iciągników w zakładzie w podlubelskich Minkowicach, gdzie Włosi zainwestowali w ub. r. prawie 5 mln zł w modernizację i wyposażenie hal odkupionych od dawnej fabryki urządzeń komunalnych.
Anita Błaszczak, Edmund Szot
Link:
http://new-arch.rp.pl/artykul/128209_Ch ... eszta.html
Tu jest coś ciekawego. Testy Farm-mot oraz escorta. Dostępny jest też test porównawczy. Niestety cena 28 PLN + VAT:
http://www.orwlp.com.pl/o_lista2.html
Ogólnie ciągni jest produkcji Pol-Mot, więc u nich można pewnie dostać instrukcję i katalog:
http://www.polmot.pl/historia,56.html