Boniek napisał/a:
Ja myślę, że podstawową kwestią jest to, o jakim areale mowa. Bo może nie ma co koła wynajdować po raz drugi *yes*
O niewielkim: zaledwie hektarze przeznaczonym stricte na pastwiska. I z tego pastwiska korzysta aż 5 koni, więc aby po 1 sezonie nie mieć gołej ziemi, muszę ściśle przestrzegać reguł wypasu no i mocno dbać o ziemię i łąkę. 1 ha to mało, ale zebranie niedojadów w pojedynkę to jednak jest kawałek roboty - zwłaszcza, że nie żyję z rolnictwa, tylko pracuję zawodowo, a konie to tylko hobby. Usunięcie niedojadów bez przyczepy samozbierającej to 2-3 dni roboty, a przecież jest też tysiąc innych obowiązków do zrobienia...
czarny ciagnik napisał/a:
podbierak mógłbyś też zmontować: przekładnia kątowa, podbierak ze starej prasy, łożyska do tego taśma z tej gumy o której pisałeś i gotowe.
Orkan za tysiąc niestety oznacza konieczność włożenia weń drugiego tysiąca. A podbierak do prasy sam też kosztuje 800-1000 zł (Allegro), podczas gdy taki kompletny podbierak do liści to nawet poniżej tysiąca da się ustrzelić - szkoda tylko, że nie na południu Polski.
Wicher napisał/a:
Koń faktycznie kapryśny, jak mu trawa smakuje to do gołej ziemi wychla, a jak nie to nawet nie ruszy.
To akurat nie kwestia humoru, tylko biologii. Krowa ma 4 żołądki i jest chodzącą przetwórnią zielonki na energię. Koń ma tylko jeden, w dodatku dość mały, więc musi pobierać stale, w małych ilościach i tylko to, co nie zakłóci pracy dość delikatnego układu pokarmowego. Co do dbania o pastwiska - jest to chyba przede wszystkim kwestia finansów, koszt samego tylko wiosennego nawożenia mojego hektara wpada w wartość czterocyfrową. Nie każdy mały rolnik może sobie na taką "fanaberię" pozwolić. Poza tym mało kto dziś wypasa zwierzęta, większość łąk jest tylko kośna, a zwierzaki "jadą" na sianokiszonce i granulowanych paszach.
A wracając do maszyny: przy koniach materiału kompostowego nie potrzebuję, zwłaszcza, że nie oram. Ale pewnie podbieracz dałby się zastosować przy stajni jako przewoźny stertnik do końskiego obornika. I to jest dodatkowy argument za tym, żeby nie pchać się w orkana, czy w przyczepę samozbierającą. Zaś co do mulczera - musze się zgodzić z tym, co napisał Damber: jest ryzyko pleśni.