C 330 z 1970 - prawdziwa historia
C 330 z 1970 - prawdziwa historia
W życiu każdego człowieka przychodzi czas, w którym wypada mu się czymś zająć. Jedni zajmują się chlaniem, inni podróżami, jeszcze inni grają w piłkę. Ja (jak i część z Was) dorastając zająłem się swoim ciągnikiem. Z początku traktowałem Go tak jak standardowy posiadacz ciągnika - wiadro ropy, puszka smaru i bańka oleju od wielkiego święta i "dawaj! hektary robić!" Ale z biegiem czasu złapałem bakcyla. Jazda ciągnikiem jest czymś diametralnie innym w dzisiejszym pędzącym świecie. Silniczek pyka, słonko świeci, krajobrazy można obserwować... Wy wiecie o co chodzi Mój Ursus jest też nierozerwalnie związany z rodziną - kupił Go ś.p Dziadek w roku 1985, przeżył z nami transformację ustrojową, ciężkie dla rolnictwa lata 90, teraz jest już w Unii i myślę że ją też przeczeka, nadal czyniąc nasze życie lżejszym i kpiąc z norm emisji spalin. To dziwne w jaki sposób taki "kawał żelastwa" potrafi wpływać na ludzkie życie i stanowić jego część jak drugi człowiek.
W końcu po 42 latach niewolniczej pracy biorę się za Niego. Chcę doprowadzić Go do należnego Mu wyglądu (technicznie dbam o niego jak na to rolno-studencki portfel pozwala), delikatnie poprawić, tak aby był dostosowany do lokalnych warunków i pracy na potrzeby własne oraz pracę dla sąsiadów.
Tyle lat prac w służbie polskiego rolnictwa zostawiło na Nim trwały ślad.
Przeszłość wiąże się z teraźniejszością (klasyczny "bączek" i Elmot z Fiata)
Pamiętajcie o dokręcaniu piasty wentylatora! Bo kiedyś ktoś zapomniał...
Długoletnie obijanie się bez gumy niesie za sobą przykre następstwa w postaci przeciętej maski
Jeśli wytrwacie tutaj czytając o moim C 330 to dowiecie się o Nim jeszcze bardzo wielu ciekawych rzeczy... Trudno wypowiedzieć 42 lata czyjegoś życia tylko na Niego patrząc. Powiecie: "Tych trzydziestek jest aż tyle, to wcale nie jest retro..." Jednak dla mnie jest to historia, moja własna historia rodzinna. Dach na garażu w którym stał już dawno zgnił, a On jest nadal. Musicie przyznać że jednak jest to weteran.
Postęp remontu będzie tutaj relacjonowany na bieżąco, głównie w celu uzyskania porad, wskazówek i ciekawostek oraz dla rozwoju forum. Postaram się utrzymać temat w literackim tonie - żeby było ciekawiej. Wszelkie pytania, wskazówki (obelgi też) proszę kierować na PW.
A więc - do zobaczenia!
W końcu po 42 latach niewolniczej pracy biorę się za Niego. Chcę doprowadzić Go do należnego Mu wyglądu (technicznie dbam o niego jak na to rolno-studencki portfel pozwala), delikatnie poprawić, tak aby był dostosowany do lokalnych warunków i pracy na potrzeby własne oraz pracę dla sąsiadów.
Tyle lat prac w służbie polskiego rolnictwa zostawiło na Nim trwały ślad.
Przeszłość wiąże się z teraźniejszością (klasyczny "bączek" i Elmot z Fiata)
Pamiętajcie o dokręcaniu piasty wentylatora! Bo kiedyś ktoś zapomniał...
Długoletnie obijanie się bez gumy niesie za sobą przykre następstwa w postaci przeciętej maski
Jeśli wytrwacie tutaj czytając o moim C 330 to dowiecie się o Nim jeszcze bardzo wielu ciekawych rzeczy... Trudno wypowiedzieć 42 lata czyjegoś życia tylko na Niego patrząc. Powiecie: "Tych trzydziestek jest aż tyle, to wcale nie jest retro..." Jednak dla mnie jest to historia, moja własna historia rodzinna. Dach na garażu w którym stał już dawno zgnił, a On jest nadal. Musicie przyznać że jednak jest to weteran.
Postęp remontu będzie tutaj relacjonowany na bieżąco, głównie w celu uzyskania porad, wskazówek i ciekawostek oraz dla rozwoju forum. Postaram się utrzymać temat w literackim tonie - żeby było ciekawiej. Wszelkie pytania, wskazówki (obelgi też) proszę kierować na PW.
A więc - do zobaczenia!
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Mimo, że ciągnik jest stosunkowo młody i popularny to dopuścimy tą relację przez cenzurę Urzekł mnie wstęp do relacji Czujesz ten klimat, to widać Życzę powodzenia i będę się przyglądał. Za wiele nie podpowiem, bo na "trzydziestce" znam się tyle co można dopasować do Zetorka
Zetor 25, Zetor 25A, Zetor 25K, Zetor 50 Super, Zetor 3011 Major, Ursus C-325, Ursus C-328, Ursus C-4011, Ursus C-308, Dzik 2, Dzik 21, Robi 151, żniwiarka, silniki stacjonarne, snopowiązałki, młocarnia i wiele innych...
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
C 330 jest tak popularne że jedynym problemem będzie stwierdzenie oryginalności części, jak na przykład przednich reflektorów które noszą na szkłach napis "made in czechoslovakia" i datę '74 a są w takim pięknym stanie że po porządnym przeczyszczeniu zostaną w ciągniku. Zdjęcia dodam później, może ktoś rozpozna.
Może ktoś będzie mieć jeszcze ciekawsze pomysły od moich - nie zależy mi na stanie fabrycznym bo trzydziestek jest pełno wszędzie (co druga chałupa) a i stuprocentowe oryginały jeżdżą nadal. Poza tym paradoksalnie po remoncie będzie pracować więcej niż dotychczas. Wiadomo że Deutza do niego nie wsadzę, ale trochę własnych patentów będę musiał zastosować chociażby ze względu na to że zamiast dwóch jest jeden akumulator który przez 2 lata sprawuje się świetnie, więc jest dobrym pomysłem potwierdzonym w praktyce. Trzeba będzie coś zrobić z pustym miejscem po drugim - dodatkowy schowek albo rozdzielacz hydrauliczny chętnie zajmą jego miejsce.
Ostatnio w wolnej chwili zacząłem demontować oblachowania. Ciekawią mnie przednie lampy - czy są oryginalne (tzn, czy były montowane do nich przez ZM Ursus)? Jeśli nie, to w czym były montowane?
Może ktoś będzie mieć jeszcze ciekawsze pomysły od moich - nie zależy mi na stanie fabrycznym bo trzydziestek jest pełno wszędzie (co druga chałupa) a i stuprocentowe oryginały jeżdżą nadal. Poza tym paradoksalnie po remoncie będzie pracować więcej niż dotychczas. Wiadomo że Deutza do niego nie wsadzę, ale trochę własnych patentów będę musiał zastosować chociażby ze względu na to że zamiast dwóch jest jeden akumulator który przez 2 lata sprawuje się świetnie, więc jest dobrym pomysłem potwierdzonym w praktyce. Trzeba będzie coś zrobić z pustym miejscem po drugim - dodatkowy schowek albo rozdzielacz hydrauliczny chętnie zajmą jego miejsce.
Ostatnio w wolnej chwili zacząłem demontować oblachowania. Ciekawią mnie przednie lampy - czy są oryginalne (tzn, czy były montowane do nich przez ZM Ursus)? Jeśli nie, to w czym były montowane?
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Fajnie, że postanowiłeś założyć temat o swojej C-330. Osobiście podobają mi się 30-ki właśnie z tych lat. Co do lamp, to wyglądają jak lampy do C 4011, bo też miała montowane czeskie lampy.
Facebook. old URSUS tractor
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
To jest akurat bardzo możliwe, pewnie później ktoś jeszcze potwierdzi.
Pomimo swego wieku lampy są w bardzo dobrym stanie i będę chciał je w C 330 zostawić.
Jak temat się rozwinie to czas pokaże - mnóstwo pracuję i nie mam wystarczająco dużo czasu żeby zrobić szybki remont, Na szczęście obejdzie się bez poważnych robót mechanicznych.
Pomimo swego wieku lampy są w bardzo dobrym stanie i będę chciał je w C 330 zostawić.
Jak temat się rozwinie to czas pokaże - mnóstwo pracuję i nie mam wystarczająco dużo czasu żeby zrobić szybki remont, Na szczęście obejdzie się bez poważnych robót mechanicznych.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Ja bym też je zostawił, bo faktycznie są w bardzo dobrym stanie. Wicher zobacz sobie ten filmik, a dokładnie zwróć uwagę na lampy. Takie lampy też montowano w C-330. Takie były też prawdopodobnie w Twoim ciągniku.
http://youtu.be/HUK9dqq8_m8
http://youtu.be/HUK9dqq8_m8
Facebook. old URSUS tractor
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Lampy niewiele się różnią, są tylko nieco bardziej owalne w obudowach. I tak c 330 nie będzie całkowicie oryginalne, zlituję się też nad maską i zaspawam tę klapkę na niej całkowicie na głucho. W 25 i 28 maski były lepsze - jak się ją otworzyło do nalewania paliwa to lakier tak się nie niszczył.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
O to właśnie mi chodziło, że są podobne. Z remontem nie ma się co spieszyć. Ja swojego remontuje już ponad dwa lata, ale jak bym miał dzisiaj zaczynać remont to zrobił bym to trochę inaczej, a mianowicie skompletował bym wszystkie potrzebne części i dopiero wtedy zaczął remontować, a tak ciągnik stoi nieużywany, bo jeszcze coś tam brakuje, czegoś nie mama i tak się remont przeciąga *no*
Facebook. old URSUS tractor
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Ja właśnie tego komfortu nie mam że mogę postawić ciągnik i robić, on cały czas musi być w kondycji do wyjazdu... na razie odkręcam co się da, maskę i błotniki zrobimy na lakierni a blok wyczyścimy i pomalujemy w jakieś 3 dni. Felgi zostawię sobie na czas po orkach zimowych, wtedy ciągnik na koziołki, felgi do piaskowania a opony do poprawek u wulkanizatora.
Odnośnie części to jako ubogi człowiek kupowałem przez ostatnie dwa lata po trochu, a to lampy na tył, a to lampy robocze, błotniki nowe już ponad dwa lata czekają... Nie chciałem go rozgrzebać a później kombinować skąd wziąć kasę na nowe części, teraz mam mniej więcej te najbardziej potrzebne.
Odnośnie części to jako ubogi człowiek kupowałem przez ostatnie dwa lata po trochu, a to lampy na tył, a to lampy robocze, błotniki nowe już ponad dwa lata czekają... Nie chciałem go rozgrzebać a później kombinować skąd wziąć kasę na nowe części, teraz mam mniej więcej te najbardziej potrzebne.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
co do opon ,to mozna je jakos poprawic czy regenerowac?
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Po maturze masz najdłuższe wakacje w zyciu to na pewno dasz rade. Gdzie zacznasz 1 pażdziernika?
W c-335 z 80r tez takie były. A te co teraz są w sprzedazy to jakies nie porozumienie chyba bo kupiłem i po 2 latach się oberwała od drgań. Na szczęście stare jeszcze były i po odmalowaniu cieszą oko.
Instalacje pneumatyczną zdemontowałeś czy nie było jej od początku?
Sróbe od piasty wentylatora dałem na podkładce sprężystej bo też mi się obluzowała a nie chciałem całości rozkręcać. po wymianie pompy dajłem sprężysta i dobrze zaklepałem blaszke.
Po namowie sąsiada przeszedłem na smar litowy Mobil do większosci mechanizmów z wyjatkiem zwrotnic.Jest troche droższy ale spełnia doskonale swoje zadanie. Co po niektóre ciagniki widziały smar ostatni raz w fabryce.*no*
W c-335 z 80r tez takie były. A te co teraz są w sprzedazy to jakies nie porozumienie chyba bo kupiłem i po 2 latach się oberwała od drgań. Na szczęście stare jeszcze były i po odmalowaniu cieszą oko.
Instalacje pneumatyczną zdemontowałeś czy nie było jej od początku?
Sróbe od piasty wentylatora dałem na podkładce sprężystej bo też mi się obluzowała a nie chciałem całości rozkręcać. po wymianie pompy dajłem sprężysta i dobrze zaklepałem blaszke.
Po namowie sąsiada przeszedłem na smar litowy Mobil do większosci mechanizmów z wyjatkiem zwrotnic.Jest troche droższy ale spełnia doskonale swoje zadanie. Co po niektóre ciagniki widziały smar ostatni raz w fabryce.*no*
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Przednia opona jest do wymiany, tylne muszę poprawić-mają spore dziury po gwoździach i palikach od krowiaków, no i naderwane protektory w kilku miejscach. Znajomy wulkanizator mi to zrobi.
Roman1313, pneumatyka jest cała, na razie zdjęta-trzeba wymyć zbiornik, wyczyścić wszystko i ponownie zamontować.
1 października, jeśli zdobędę pozytywne orzeczenie lekarskie to "technika rolnicza i leśna" na UP Lublin.
Teraz niezbyt mam czas na remont, bo pracuję w serwisie motocykli "ile da radę" i robię Ursusa w wolnym czasie, który musi mi wystarczać jeszcze na wiele innych rzeczy. Niestety nie mam prądu w warsztacie i wieczory też odpadają... Teraz nakierowuję siły na przyłączenie prądu, ale chcę od razu 3 fazy sobie doprowadzić, co wymaga pociągnięcia 50 metrów ziemnego, a to kosztuje.
Roman1313, pneumatyka jest cała, na razie zdjęta-trzeba wymyć zbiornik, wyczyścić wszystko i ponownie zamontować.
1 października, jeśli zdobędę pozytywne orzeczenie lekarskie to "technika rolnicza i leśna" na UP Lublin.
Teraz niezbyt mam czas na remont, bo pracuję w serwisie motocykli "ile da radę" i robię Ursusa w wolnym czasie, który musi mi wystarczać jeszcze na wiele innych rzeczy. Niestety nie mam prądu w warsztacie i wieczory też odpadają... Teraz nakierowuję siły na przyłączenie prądu, ale chcę od razu 3 fazy sobie doprowadzić, co wymaga pociągnięcia 50 metrów ziemnego, a to kosztuje.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Jak ci się uda to zamiast korka zamontuj zawór do spuszczania skroplin wody. Umnie się nie udało z odkrecaniem i wlałem do zbiornika rozcięczonego fluidolu i pokryłem scianki od wewnątrz cienką warstwą a nadmiar wylałem. Instrukcja przewiduje co 10lat wymiane ale kto to robi no chyba ze sie dziurki od rdzy porobią. Odciołem także tą tabliczke znamionową bo tutaj najwiecej koroduje. jak macie takie zbiorniki to zakonserwujcie sobie to przynajmniej olejem bo w innym razie spuchnie i sie może przedziurawić.
Ostatnio zapiołem do złącza pneumatycznego za pomocą złącza twardego przewód z pistoletem do malowania, nie jest to może profesjonalne ale z braku kompresora taka plujka do malowania drobnicy lub konserwacji progów czy przedmuchania w zupełności się nada.
Ostatnio zapiołem do złącza pneumatycznego za pomocą złącza twardego przewód z pistoletem do malowania, nie jest to może profesjonalne ale z braku kompresora taka plujka do malowania drobnicy lub konserwacji progów czy przedmuchania w zupełności się nada.
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Prawda, prawda.
Ja pneumatykę zamierzam wykorzystać jeszcze inaczej - poza zasilaniem hamulców przyczepy i pompowaniem opon zamontuję szybkozłączki z przodu i z tyłu sterowane oddzielnymi zaworami. Przyda się to na przykład do otwierania burt w przyczepie, zasilania narzędzi pneumatycznych, rozkładania belki herbicydowej, czyszczenia dysz opryskiwacza itp.
A taki zawór do skroplin to żaden problem, mój Tatko robi w tirach i mi załatwi jakiś pod ten otwór.
Ja pneumatykę zamierzam wykorzystać jeszcze inaczej - poza zasilaniem hamulców przyczepy i pompowaniem opon zamontuję szybkozłączki z przodu i z tyłu sterowane oddzielnymi zaworami. Przyda się to na przykład do otwierania burt w przyczepie, zasilania narzędzi pneumatycznych, rozkładania belki herbicydowej, czyszczenia dysz opryskiwacza itp.
A taki zawór do skroplin to żaden problem, mój Tatko robi w tirach i mi załatwi jakiś pod ten otwór.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Dzisiaj z powodu braku części do motocykli miałem wolne.
W związku z tym trochę podepchnąłem robotę xD Wygrzebałem bardzo eleganckie błotniki spod siana:
Kupiłem je niemal dwa lata temu wiosną za 68 złotych na fajansie (1zł/kg), do tego dostałem nową, średnią tarczę od cyrkularki gratis:)
To błotniki z c 330 czy c 330M? Bo to mocowanie jest inne niż na moich starych błotnikach...
Maska też została już zaspawana zgodnie z moimi założeniami:
1. Estetyka - ciągnik zyska na wyglądzie będąc pozbawionym (paskudnej moim zdaniem) klapki na masce,
2. Zwiększenie trwałości lakieru - lakier który nie będzie ciągle zalewany paliwem nie będzie tak się łuszczyć.
Koło maski widać malutką skrzynkę na narzędzia - przy okazji piaskowania oblachowania pojedzie tam razem z nimi, przyda mi się do Ursusa. Dzisiejszy nabytek - kosztowała mnie całe 2 złote.
Trzeba przyznać że maska już zyskała bardziej eleganckiego, smukłego wyglądu... Niestety migomat był stary a spawacz mało doświadczony więc jakość spawów pozostawia wiele do życzenia.
Szpachla je zamaskuje, poza tym pozwoli uzyskać eleganckie, gładkie zejścia maskujące łatę.
Miałem pomysł na łatę od spodu, ale nie uśmiechało mi się wycinanie wzmocnienia maski.
W związku z tym trochę podepchnąłem robotę xD Wygrzebałem bardzo eleganckie błotniki spod siana:
Kupiłem je niemal dwa lata temu wiosną za 68 złotych na fajansie (1zł/kg), do tego dostałem nową, średnią tarczę od cyrkularki gratis:)
To błotniki z c 330 czy c 330M? Bo to mocowanie jest inne niż na moich starych błotnikach...
Maska też została już zaspawana zgodnie z moimi założeniami:
1. Estetyka - ciągnik zyska na wyglądzie będąc pozbawionym (paskudnej moim zdaniem) klapki na masce,
2. Zwiększenie trwałości lakieru - lakier który nie będzie ciągle zalewany paliwem nie będzie tak się łuszczyć.
Koło maski widać malutką skrzynkę na narzędzia - przy okazji piaskowania oblachowania pojedzie tam razem z nimi, przyda mi się do Ursusa. Dzisiejszy nabytek - kosztowała mnie całe 2 złote.
Trzeba przyznać że maska już zyskała bardziej eleganckiego, smukłego wyglądu... Niestety migomat był stary a spawacz mało doświadczony więc jakość spawów pozostawia wiele do życzenia.
Szpachla je zamaskuje, poza tym pozwoli uzyskać eleganckie, gładkie zejścia maskujące łatę.
Miałem pomysł na łatę od spodu, ale nie uśmiechało mi się wycinanie wzmocnienia maski.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
ale dlaczego postanowiles zaspawac ?
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Zobacz pierwsze zdjęcia - klapka ta telepała się i wycięła fragment maski, poza tym paliwo niszczyło lakier... Naprawa w ten sposób była dużo łatwiejsza niż docinanie łaty w kształcie dużego U i wspawywanie go od spodu. Poza tym ta nieszczęsna klapka swoje już przeżyła, zawiasy miała wytarte, luzy, itp... To dodatkowe komplikacje które udało mi się ominąć usuwając klapkę.
No i przede wszystkim względy estetyczne zagrały tutaj rolę-na razie to wygląda jak wygląda ale jak maska wyjdzie z lakierni będzie robić odpowiednie wrażenie
Ja mogę ją otwierać bez żadnego problemu, bo nie planuję montażu kabiny a tankuję go raz-dwa w miesiącu w czasie największego nasilenia robót. Więc maska nie będzie tak często otwierana.
Przezornie wracając od spawacza zabrałem tą zlikwidowaną klapkę. Jeśli ktoś ma c 330 bez klapki to niech da znać, bo mam klapkę obecnie już bez c 330 xD
No i przede wszystkim względy estetyczne zagrały tutaj rolę-na razie to wygląda jak wygląda ale jak maska wyjdzie z lakierni będzie robić odpowiednie wrażenie
Ja mogę ją otwierać bez żadnego problemu, bo nie planuję montażu kabiny a tankuję go raz-dwa w miesiącu w czasie największego nasilenia robót. Więc maska nie będzie tak często otwierana.
Przezornie wracając od spawacza zabrałem tą zlikwidowaną klapkę. Jeśli ktoś ma c 330 bez klapki to niech da znać, bo mam klapkę obecnie już bez c 330 xD
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Tanio te błotniki dorwałeś, oj tanio i na dodatek w dobrym stanie.
Facebook. old URSUS tractor
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Podejrzewam że ktoś kupił kabinę z błotnikami i stare wywalił nawet z lampkami kierunków...
Roboty miałem przy nich tylko tyle żeby pospawać tył prawego-blacha puściła.
I chlapaki są na nich w ładnym stanie, jeszcze mi się przydadzą... Chociaż z chlapakami chyba zrobię inaczej, na takim zawiasie puszczonym nieco poniżej błotnika, żeby ładnie się odginały a sam błotnik nie gnił.
Błotniki i tak przegrywają z nowiutkimi tulejami z PRLu kupionymi na fajansie za 10 złotych xD
Witam ponownie!
Po pracowitym tygodniu postanowiłem w piątek po pracy zakupić do c 330 nową "rurę".
Starą urwałem w sadzie (pękł króciec mocujący) poza tym była nieco sfatygowana xD
Poszedłem więc do sklepu który prowadzi mój znajomek z chęcią dokonania zakupu. Po wypiciu z nim "kilku" piw rurę zakupiłem.
Chcąc ją zamontować po powrocie do domu ochoczo chwyciłem za klucz "17" i zacząłem odkręcać smętne resztki starego, płaskiego tłumika. Stanąłem przed poważnym problemem technicznym - mając za dużo siły po "magicznym napoju" ukręciłem szpilkę w kolektorze. Z tego co powiedział mi już "nieco" trzeźwiejszy niż wczoraj kolega to typowe w kolektorach.
Ze względu na to że może się to komuś przydać, opiszę w prosty i przyjemny (żeby nie rzec "frywolny") sposób technologię naprawy:
Kiedy tłumik Ci obleci,
Huk się nosi dookoła,
A nie wolno straszyć dzieci,
Czas więc nowy zamontować,
Weź narzędzia, dobre chęci,
By się dobrze zając sprawą,
I pamiętaj, by nie kręcić,
Swoim kluczem mocno w prawo,
To się skończy komplikacją,
Bo się czasem szpilka zerwie,
Trzeba później z wielką gracją,
To naprawiać, lecz nie w nerwie:
Tu wiertarka, wiertła cztery,
Łatwo sprawę rozwiązują,
Nie ma pracy "od cholery"
A części ładnie pasują,
Najpierw cienki wiercisz otwór,
Na obrotach w swej wiertarce,
Chociaż spocisz się jak potwór,
Nie poddawaj się w tej walce,
Wiertłem coraz większym wiercić,
(ładnie ta robota idzie),
nie da szpilki się wykręcić,
Trzeba dać nauczkę gnidzie,
Gdy już otwór skalibrujesz,
Pod odpowiednie wymiary,
Dalej wcale nie zgadujesz,
jakie Twe będą zamiary,
Bierzesz sobie gwintowniki,
Pierwszy, drugi no i trzeci,
A pomogą te wybryki,
Tobie już nie straszyć dzieci,
Kiedy ładnie gwint nacięty,
Użyć i magnesu trzeba,
Aby wybrać wszelkie męty,
Co zostały po odwiertach,
Smar miedziowy i uszczelka,
W tym to filozofia cała,
Miała to być wielka męka,
a robota była mała
Szpilki po pozostaniu w kolektorze nie nadają się do wykręcania i trzeba je wykasować, rozwiercając je i nacinając nowy gwint. Żeliwo ładnie się gwintuje Polecam używanie w połączeniach kolektora wylotowego smaru miedziowego - teraz można dostać smar miedziowy w aerozolu, bardzo wygodny i precyzyjny w aplikacji. Smar pomoże przy późniejszym demontażu części.
Przy okazji wymiany tłumika zafundowałem sobie też klapkę na niego - dzwoni, wiadomo, ale to kwestia przyzwyczajenia. W moim przypadku to dobre rozwiązanie, bo nie jestem pewien dachu i ptaszków które czasem zalatują "w gościnę" do mego warsztatu a nie zawsze mam uciętą puszkę/słoik/szklankę żeby zakryć rurę.
Co ciekawe, według mnie dźwięk silnika tylko lekko się zmienił, pozostał w nim jego charakterystyczny ton, którego nie ma żadna inna trzydziestka
Roboty miałem przy nich tylko tyle żeby pospawać tył prawego-blacha puściła.
I chlapaki są na nich w ładnym stanie, jeszcze mi się przydadzą... Chociaż z chlapakami chyba zrobię inaczej, na takim zawiasie puszczonym nieco poniżej błotnika, żeby ładnie się odginały a sam błotnik nie gnił.
Błotniki i tak przegrywają z nowiutkimi tulejami z PRLu kupionymi na fajansie za 10 złotych xD
Witam ponownie!
Po pracowitym tygodniu postanowiłem w piątek po pracy zakupić do c 330 nową "rurę".
Starą urwałem w sadzie (pękł króciec mocujący) poza tym była nieco sfatygowana xD
Poszedłem więc do sklepu który prowadzi mój znajomek z chęcią dokonania zakupu. Po wypiciu z nim "kilku" piw rurę zakupiłem.
Chcąc ją zamontować po powrocie do domu ochoczo chwyciłem za klucz "17" i zacząłem odkręcać smętne resztki starego, płaskiego tłumika. Stanąłem przed poważnym problemem technicznym - mając za dużo siły po "magicznym napoju" ukręciłem szpilkę w kolektorze. Z tego co powiedział mi już "nieco" trzeźwiejszy niż wczoraj kolega to typowe w kolektorach.
Ze względu na to że może się to komuś przydać, opiszę w prosty i przyjemny (żeby nie rzec "frywolny") sposób technologię naprawy:
Kiedy tłumik Ci obleci,
Huk się nosi dookoła,
A nie wolno straszyć dzieci,
Czas więc nowy zamontować,
Weź narzędzia, dobre chęci,
By się dobrze zając sprawą,
I pamiętaj, by nie kręcić,
Swoim kluczem mocno w prawo,
To się skończy komplikacją,
Bo się czasem szpilka zerwie,
Trzeba później z wielką gracją,
To naprawiać, lecz nie w nerwie:
Tu wiertarka, wiertła cztery,
Łatwo sprawę rozwiązują,
Nie ma pracy "od cholery"
A części ładnie pasują,
Najpierw cienki wiercisz otwór,
Na obrotach w swej wiertarce,
Chociaż spocisz się jak potwór,
Nie poddawaj się w tej walce,
Wiertłem coraz większym wiercić,
(ładnie ta robota idzie),
nie da szpilki się wykręcić,
Trzeba dać nauczkę gnidzie,
Gdy już otwór skalibrujesz,
Pod odpowiednie wymiary,
Dalej wcale nie zgadujesz,
jakie Twe będą zamiary,
Bierzesz sobie gwintowniki,
Pierwszy, drugi no i trzeci,
A pomogą te wybryki,
Tobie już nie straszyć dzieci,
Kiedy ładnie gwint nacięty,
Użyć i magnesu trzeba,
Aby wybrać wszelkie męty,
Co zostały po odwiertach,
Smar miedziowy i uszczelka,
W tym to filozofia cała,
Miała to być wielka męka,
a robota była mała
Szpilki po pozostaniu w kolektorze nie nadają się do wykręcania i trzeba je wykasować, rozwiercając je i nacinając nowy gwint. Żeliwo ładnie się gwintuje Polecam używanie w połączeniach kolektora wylotowego smaru miedziowego - teraz można dostać smar miedziowy w aerozolu, bardzo wygodny i precyzyjny w aplikacji. Smar pomoże przy późniejszym demontażu części.
Przy okazji wymiany tłumika zafundowałem sobie też klapkę na niego - dzwoni, wiadomo, ale to kwestia przyzwyczajenia. W moim przypadku to dobre rozwiązanie, bo nie jestem pewien dachu i ptaszków które czasem zalatują "w gościnę" do mego warsztatu a nie zawsze mam uciętą puszkę/słoik/szklankę żeby zakryć rurę.
Co ciekawe, według mnie dźwięk silnika tylko lekko się zmienił, pozostał w nim jego charakterystyczny ton, którego nie ma żadna inna trzydziestka
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: C 330 z 1970 - prawdziwa historia
Wicher wiem co masz na myśli z tym dźwiękiem Mój dalszy sąsiad też ma C-330 z tych lat - rozpoznaje tą 30-ke z daleka właśnie po dźwięku silnika
Facebook. old URSUS tractor