Jak zawsze pomogli dobrzy ludzie ... Kolega zna człowieka, który wie ,że tam a tam cos jest... Po trzech miesiącach telefonów, przypominania, proszenia w koncu jedziemy. Nie mam pojecia co zobaczę, nic poza tym ze niemiecki i z 1940roku. Wiecie jak jest, już dawno pozbyłem sie złudzeń, że oto piekny, zakurzony czeka na mnie jakiś fascynujący okaz..Zbyt wiele już było rozczarowań... A nawet jak już się wydawało że coś z tego bedzie... Panie, to zabytek jest, Panie pan iesz jaki piniąndz za to można dostac..? tu już byli , tacy... taaaako kase mu dawali... i stoi takie dalej w pokrzywach...
Nie wiedziałem nic, co to jest, jaki silnik.. etc, tylko tyle że dwa lata temu chodziło i są wszystkie klamoty.. W końcu podjeżdżamy pod dom. Nie ma nikogo. Z za ogrodzenia widze Zetorka i w głebi jakieś czary z siedzeniem fiata. Nie chce wchodzić na czyjąś posesje , szczególnie pod nie obecnosc domowników. Ale mój przewodnik zaprasza - wcześniej uzgodnił to ponoć z włascićelem. Najpierw zatrzymuje sie przy Zetorku, jakby nie chcąc podejsć bliżej tego mojego, jakbym sie bał że znowu bedzie jakiś szczep esioka z czymś nie określonym... Musze podejść.. wyrzeźbiony podnośnik, dolepiony do tyłu, błotnik z ciapka i hydraulika spawana elektrodą, ide dalej... o co kurde, znowu Steyer? ten kolumnowy jedno cylindrowiec z ogromną obudową sprzegła kojarzy sie natychmiast.
Napis GULDNER i tabliczka.. patrze na nią na tą idealnie zachowaną blaszkę i czytam ją enty raz... Nabożną cisze przerywa mocny, zdecydowany kobiecy głos, dobiega z za ogrodzenia... aha bedzie dym... podchodzę, podając wizytówkę przedstawiam sie. A tak, brat mówił, że ktoś bedzie, - brzmi już całkiem przyjaźnie. Dług rozmawiamy, wysłuchuję opowiesci o tym jak służył ten ciągnik, gdzie był co robił , o zwożeniu drzewa na tartak, o tym jak on jeden jedyny wyciągał kloce z takich miejsc gdzie żaden inny traktor nawet nie wjechał.. reka wsazuje okoliczne lasy, jakieś miejscowe nie znane mi nazwy miejsc.. o tym jak sie kopało nim ziemniaki i udręce odpalania korbą za każdym razem jak należało przejechac kolejny rządek...
Własciel w pracy bedzie jutro, biorę domowy nr telefonu- wracamy.
Resztę dnia i pół nocy spedziłem na internecie... zdjęc jest nie wiele, informacji jeszcze mniej.. najczęstrzym słowem jakie sie pojawia to "rzadkosc" i "unikatowy" Znalazłem dosłownie trzy fotki mojego egzemplarza. Ciężko zasnąć.
Nastepnego ranka siedzimy u Ryska jak na szpilkach, dochodzi 8 rano - dzwonię. Pierwszy raz rozmawiam z włascicielem... krótko... jedziemy.
Po pół godzinie jesteśmy na miejscu. Włascicel okazał sie fajnym człowiekiem, nawet okazało sie że mamy wspólnych znajomych

Starałem sie dowiedzieć o ciagniku jak najwiecej, na szczęscie traktor był w 3 rekach i wszystko wsród znajomych...
Od wojny traktor stał długo (okolice Strzyżowa tu jest najdłużśzy w Europie schron kolejowy , miejsce spotkania Hitlera z Mussolinim) - był uszkodzony a dokładnie urwany wał korobowy. W Krosnie odbudowano zakłady mechaniczne ZUNiG gdzie przeprowadzano remonty kapitalne min silników WOLA. Mój Ojciec tak samo jak Teść przepracowali tam całe swoje życie ponad 40 lat) Kierownik Pan Paczosa podjął sie wykonania nowego wału wg wzoru starego. Opreacja sie udała i ciagnik po wielu latach ożył. Drugim włascielem był Pan Lesniczy ale którejś wiosny jego syn odpalił traktor i pojechał na szkółkę, niestety bez wody... I tak ciagnik trafił do obecnego własciela. Ten jako mechanik w STW Krosno nie miał problemu z rozebraniem silnika, udało sie wyjąć tuleje wraz z tłokiem, po nagrzaniu - udało sie wyjąć tłok. Po oczyszczeniu tłoka dorobiono nową tuleję pod wymiar tłoka. Tuleja z ES-a była idealna, trzeba było ją jedynie skrócić od dołu nieznacznie. Pierscienie z ES pasowały jak fabryczne. Podczas tej operacji nie trzeba było niczego wiecej zmieniac, czopy i panweki były jak nowe.
Sporo czasu spedzilismy rozmawiając, przy okazji nasłuchałem sie jak ten ciągnik służył przez kolejne 30 lat... W tym czasie Rysiek i Piotrek zapakowali malenstwo na lawete... Cieszyłem sie, ale patrzac na niego i mając za sobą golgotę ze swoją skodą.. byłem troche przerażony.. wiem co nas czeka.
Droga do bazy mineła mi szybko, dzień był wspaniały wiosenny ... to dobry znak mysle

bedzie dobrze

Mając takich kumpli w ekipie - damy rade
Pod warsztatem, Rysiek dobił powietrza do kół, traktor jakby zmeżniał wyprostował sie - przestał straszyć. Raźnie zjechał z lawety, aż trzeba go było łapać

Kolejny raz go ogladalismy... i michy sie nam cieszyły, oj tak - to bedzie wspaniały ciagnik...
Jedna z nielicznych znanych mi fotografii Guldner po renowacji :
http://www.falut.de/?loadCustomFile=Bil ... 20_600.jpg
Żródło :
www.falut.de