Jak to kiedys było...
RE: Jak to kiedys było...
Jednemu z kierowców PGR nie chciało się czekać w kolejce aż przyjdzie jego pora na wyjazd na drogę asfaltową. Co zrobił przejechał przez rów zestawem K-150 + naczepa + przyczepa rozrywając przy tym wszystkie przewody hydrauliczne, elektryczne i uszkadzając zaczep.
- agrotechnik
- Posty: 1052
- Rejestracja: 24 lis 2007, 16:38
RE: Jak to kiedys było...
O kurka....:bigeek: Kompletny brak kompetencji. I daj takiemu teraz nowy ciagnik....
A ja mam jeszcze jeden argument co do tego wątku o nieszanowaniu maszyn. Jak myślicie, dlaczego w naszym kraju nie można było kupić ursusów z serii de luxe?? Dlatego że wtedy wszystko szło praktycznie do PGR-ów i taki PGR-us by zajeździł np.: luksusowego U1224, a radio w nim długo by nei posiedziało.... Albo historie takie bardziej kolejowe. Niktóre firmy przewozowe (wszystkie poza tymi PKP) ściagaja zza granicy lokomotywy nawet z 50-letnim stażem, a niejednokrotnie są leszpe niż krajowe z 20 letnim. Albo gdzieś czytałem, że facet sciagnął z Danii bizona zo50, to był w takim idealnym stanie, że neiwiele odbiegał od nówki...
A ja mam jeszcze jeden argument co do tego wątku o nieszanowaniu maszyn. Jak myślicie, dlaczego w naszym kraju nie można było kupić ursusów z serii de luxe?? Dlatego że wtedy wszystko szło praktycznie do PGR-ów i taki PGR-us by zajeździł np.: luksusowego U1224, a radio w nim długo by nei posiedziało.... Albo historie takie bardziej kolejowe. Niktóre firmy przewozowe (wszystkie poza tymi PKP) ściagaja zza granicy lokomotywy nawet z 50-letnim stażem, a niejednokrotnie są leszpe niż krajowe z 20 letnim. Albo gdzieś czytałem, że facet sciagnął z Danii bizona zo50, to był w takim idealnym stanie, że neiwiele odbiegał od nówki...
RE: Jak to kiedys było...
witam moj c 325 pochodzi skr rocznik ciagnika 1963 poprzedni własciciel jak go kupował w 1965 to silnik był do remontu i załorzyli mu silnik 328 zmienili tez zbiornik paliwa na 28 wyremontowali mu jeszcze cały układ kierowniczy był to pierwszy prywatny ciagnik w mojej miejscowosci okoliczni rolnicy dziwili sie ze traktor kupił a konia sprzedał ten silnik chodził do zeszłego roku z peknietym blokiem ja kupiłem inny blok i remont kapitalny robiłem i układ kierowniczy rowniez kumpla dziadek miał bociana potem sprzedał i kupił 4011 to sie wszyscy dziwili na co mu taki duzy traktor
RE: Jak to kiedys było...
U mnie był rozrzutnik czarna białostocka, kupiony w drugiej połowie lat 80 z jakiegoś PGR z zachodniej Polski, o dziwo bardzo zadbany i z kompletem zapasowych części. Czemu taki? Bo kupiony przez PGR i mało pracował, po prostu była maszyna to kupili i stała, ale trafił do mojego gospodarstwa, za kadencji Ojca dokonał żywota i już za mojej poszedł na sąsiednią wioskę. Także z tym szanowaniem maszyn różnie bywało. Dziadek który w 1986 roku siadł na c 330 w pół roku potrzaskał zwolnice, bo w pełnym pędzie przejeżdżał przez miedzę i kołnierze pękały. Z kulturą techniczną różnie bywało wszędzie, zależało od człowieka.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: Jak to kiedys było...
@Wicher to widzę że twój dziadek miał ciężką nogę do traktora:D
RE: Jak to kiedys było...
znam dwoch pegerowcow co dbali o swoje ciagniki.jeden pedant od urodzenia dostal 1614 i jak rozpadl sie pgr to na przetargu chlopy kupywli maszyny ,ta jego poszla za wieksze pieniadze bo kazdy kto znal szofera chcial ten ciagnik,drugi ´moj sasiad... fanatyk ursusa... ursus testowal swoje prototypy w naszym pegeerze,prototypy wszyskiego,on byl takim jakby pilotem oblatywaczem.
RE: Jak to kiedys było...
Nawet wpadł kiedyś do rowu, bo palców w ręce nie miał i nie zdążył biegu wyrzucić:D
Zdziwiła mnie inna farba na zwolnicach, taka świeża to przy okazji ich remontu zapytałem ojca.
Zdziwiła mnie inna farba na zwolnicach, taka świeża to przy okazji ich remontu zapytałem ojca.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: Jak to kiedys było...
Witam. U nas w SKR w latach 70 poszanowania maszyn niebyło wogóle. Totalna destrukcja. Jak zniszczyli wszystko to znowu dostawali nowe i tak w kółko. Mechanicy i traktorzyści rzadko trzeźwieli. Gaz miał tylko 1 pozycję - podłoga. A jeżdżąc z góry bili rekordy prędkości na luzie. Koszenie łąki odbywało się driftem. Mechanicy non stop spawali porozbijane i pozamrażane bloki. Kultura techniczna była im obca. Natomiast rolnik indywidualny jak chciał nowy ciągnik na całe życie musiał mieć znajomego 1 sekretarza, a w przypadku c-385 to nawet wojewodę. W przeciwnym razie zostawał mu do nabycia wrak po tych wandalach z przetargu, za ciężkie pieniądze zresztą. Pozdrawiam wszystkich dbających o swoje maszyny.
- Ursus c-325
- Posty: 1693
- Rejestracja: 10 wrz 2006, 12:17
RE: Jak to kiedys było...
Czyli bywało różnie. W mi znanym PGRze dbałość o ciągnik była wymuszana w taki oto sposób. Co rano przed wyjazdem każdy traktorzysta stawiał się ze swoim zestawem na placu. Wtedy kierownik przystępował do oględzin (stan oleju, przecieki itd.). Podchodził do każdego traktora i poruszał kierownicą. Kiedy wyczuł duży luz albo usłyszał "skowronki" w nieprzesmarowanych półosiach i przegubach - taki traktorzysta nie dostawał premii.
RE: Jak to kiedys było...
Zgadzam się dużo tez zależało od kadry kierowniczej, ale pewnie były takie rejony kraju gdzie było trudno o fachowców i brało się jak leci ludzi bo był plan do wykonania. Tacy osobnicy z przypadku byli najgorsi.
RE: Jak to kiedys było...
z opowiesci sasiada .... duzy pgr a ludzi brakowalo do pracy,wyslano go zukiem na okoliczne wioch by ludzi werbowal do pracy. nikt niechcial,mowil ze jak zukiem wjezdzal na wioske to sie chowali.
ten sam sasiad mowil ze jak niemieli kupca na rope to wylewali ja do rowu.pytalem czemu nie w banki plasikowe ? to powiedzial ze banka plastikowa to czegos takiego niebylo ,a i trzebaby duzo ilosc ich miec zeby to magazynowac a i po co.
ten sam sasiad mowil ze jak niemieli kupca na rope to wylewali ja do rowu.pytalem czemu nie w banki plasikowe ? to powiedzial ze banka plastikowa to czegos takiego niebylo ,a i trzebaby duzo ilosc ich miec zeby to magazynowac a i po co.
RE: Jak to kiedys było...
Co do wylewania paliwa do rowu to sam tak robiłem.Dlaczego? Bo nie opłacało się wykazywać oszczędności.Jak nikt na bazie nie miał akurat przepału to paliwo szło w rów.Przy wielokrotnym wykazywaniu oszczędności z dnia na dzień zmniejszano(dzięki) normę zużycia paliwa na dany pojazd.Ale w przypadku gdy ten sam pojazd zaczynał przepalać to powrót do poprzedniej normy powodował że trzeba było zwoływać specjalną komisję z jazdą na tzw. bańkę czyli kupa czasu i zachodu.W międzyczasie oczywiście koszty przepału trzeba było pokrywać z własnej kieszeni.Czyli taniej, prościej i bezpieczniej było do rowu.Jak płacili z tonokilometra to oszczędności paliwa były duże bo droga się znacznie ,,wydłużała". Ale przy marnej robocie gdy nie opłacało się kręcić licznika to każdy pojazd przepalał.Ogólnie rzecz biorąc lepiej było wykazywać przepał niż oszczędność ,bo oszczędność budziła ciekawość o to bywało niebezpieczne.:p
RE: Jak to kiedys było...
wlasnie to samo mi powiedzial .... sasiad.
w tym pgr bylo tak ze krowe wyprowadzali noca to gumali zalozyli jej,co by sladow niezostawila. absurdalne chialoby sie zec ... ale prawdziwe.
zona wbyla jakim ala kierownikiem a maz struzem. i noca wuzkiem dwukolowym wywozil z magazynu zboze do siebie do garazu.oczywisie rano o 7.00 zbiurka i alarm ,ze okradli magazyn... no to ze zima i 7 ciemno to juz o 8.00 zaczeto szukac sladow,zboze gubil wuzek i slady zaprowadzily do garazu.wiec w ostatniej chewili zaczelo wszystko sie zgadzac w magazynie i to byla pomylka. ciekawe czy swoja droga maz roztropny w morde scierka dostal w domu.
w tym pgr bylo tak ze krowe wyprowadzali noca to gumali zalozyli jej,co by sladow niezostawila. absurdalne chialoby sie zec ... ale prawdziwe.
zona wbyla jakim ala kierownikiem a maz struzem. i noca wuzkiem dwukolowym wywozil z magazynu zboze do siebie do garazu.oczywisie rano o 7.00 zbiurka i alarm ,ze okradli magazyn... no to ze zima i 7 ciemno to juz o 8.00 zaczeto szukac sladow,zboze gubil wuzek i slady zaprowadzily do garazu.wiec w ostatniej chewili zaczelo wszystko sie zgadzac w magazynie i to byla pomylka. ciekawe czy swoja droga maz roztropny w morde scierka dostal w domu.
RE: Jak to kiedys było...
@marek, oczywiście zmiejszano normę, a nie zwiększano. Twoje przejęzyczenie. A z tym wylewaniem ropy do rowów, to wszędzie tak było. Po pierwsze kosztowała grosze, a po drugie, kto ją miał kupić, skoro prywatne traktory (nie mówiąc o samochodach na ropę) można było policzyć na palcach. Benzynę jeszcze szło sprzedać, ale nie disla.
Normowanie paliwa na moim przykładzie wyglądało tak. Pracując w RDP, kilka sezonów obsługiwałem malowarkę do pasów (linie na jezdni). Urządzenie było na żuku z dodanym reduktorem z gaza. W normalnej jeździe zużycie paliwa z żuka rozliczano standardowo 13.5l/100km, ale w czasie malowania było to 1.5/h. Gdy długopis "był dłuższy niż karta drogowa" to coś tam zostawało, a więcej by się chciało. Więc zaczęliśmy (z kierowcą) narzekać na przepał.
Przyjechała komisja (jeden dyspozytor) z dyrekcji, kazał zatankować po korek i wyjechaliśmy na drogę. Pół godz. malowania, powrót i tankowanie po korek. Po obliczeniu wyszło, że w czasie malowania żuk zużywał 3.7l/h. A dlaczego tak? Po prostu, dyspozytor jechał za nami swoim samochodem, bo w kabinie żuka siedziała nasza kierowniczka, a kierowca żuka cały czas jechał na "półssaniu", tak aby sinik nie gasł, ale by więcej żarł paliwa. Niestety nie przyznali nam tych 3.7, a jedynie 3 l, ale to i tak wystarczyło, aby codziennie mieć 20-to litrowy baniak do opchnięcia. A paliwo było wtedy reglamentowane.
Normowanie paliwa na moim przykładzie wyglądało tak. Pracując w RDP, kilka sezonów obsługiwałem malowarkę do pasów (linie na jezdni). Urządzenie było na żuku z dodanym reduktorem z gaza. W normalnej jeździe zużycie paliwa z żuka rozliczano standardowo 13.5l/100km, ale w czasie malowania było to 1.5/h. Gdy długopis "był dłuższy niż karta drogowa" to coś tam zostawało, a więcej by się chciało. Więc zaczęliśmy (z kierowcą) narzekać na przepał.
Przyjechała komisja (jeden dyspozytor) z dyrekcji, kazał zatankować po korek i wyjechaliśmy na drogę. Pół godz. malowania, powrót i tankowanie po korek. Po obliczeniu wyszło, że w czasie malowania żuk zużywał 3.7l/h. A dlaczego tak? Po prostu, dyspozytor jechał za nami swoim samochodem, bo w kabinie żuka siedziała nasza kierowniczka, a kierowca żuka cały czas jechał na "półssaniu", tak aby sinik nie gasł, ale by więcej żarł paliwa. Niestety nie przyznali nam tych 3.7, a jedynie 3 l, ale to i tak wystarczyło, aby codziennie mieć 20-to litrowy baniak do opchnięcia. A paliwo było wtedy reglamentowane.
RE: Jak to kiedys było...
Z tą ropą to tak wszędzie chyba było, ale nie tylko z ropą. Znajomy (były pracownik RSP) opowiadał jak traktorzyści wysiewali nawóz mineralny na polach RSP, to ustawiali na najmniejszą dawke nowozu, a to co "zaoszczędzili" rozsiewali na własnych polach, albo na polach prywatnych rolników... - niestety taka była rzeczywistość.
Facebook. old URSUS tractor
RE: Jak to kiedys było...
tak to bylo niestety