Muzeum Techniki w Warszawie

Dodano dnia: 19/08/2009

Jakiś czas temu miałem okazję zwiedzić w ekspresowym tempie Muzeum Techniki, które mieści się w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Ponieważ czasu było mało, bo do zamknięcia było jakieś 30 minut to zaraz po zakupie biletu pobiegłem szukać motoryzacyjnych eksponatów, licząc oczywiście na coś „traktorowego”. Szybko minąłem jakieś zabytkowe maszyny liczące i wpadłem do głównego holu, gdzie napotkałem pierwsze ślady… a dokładnie jednoślady. Jednym z nich był przedwojenny polski motocykl Podkowa – dziś niesamowita rzadkość. Każdy egzemplarz charakteryzuje się innym wyposażeniem i jest smakowitym kąskiem dla motoryzacyjnych historyków-detektywów.

Eksponaty w sali, gdzie zgromadzono zabytki komunikacyjne.

Chwila błądzenia po salach, wędrówka schodami w górę i jestem w sali z rozmaitymi wehikułami – także powietrznymi. Pierwsze w oczy rzuciły się przedziwne pojazdy z początku XX wieku, które bardziej przypominają bryczki konne niż samochody. Wiele z nich posiada niespotykane nigdzie indziej rozwiązania techniczne, które dziś naprawdę szokują. Jednym z takich rozwiązań jest np. przeniesienie napędu ze skrzyni biegów do tylnego mostu za pomocą łańcucha bez pokrywy.

Ciekawie zilustrowany proces powstawania wału korbowego.

Zbiór motocykli Sokół oraz unikat – motocykl zbudowany specjalnie do prowadzenia rowerów na torze kolarskim.

Zadziwiający system przeniesienia napędu na tylną oś.

Po rozmowie z jednym z pracowników tej placówki straciłem nadzieję na eksponaty typowo rolnicze, więc widok loga zakładów PZInż wzbudził we mnie spore zainteresowanie. Zgodnie z moimi przypuszczeniami miałem przed sobą jedyne zachowane podwozie wraz z jednostką napędową polskiej przedwojennej limuzyny Lux-Sport. Ten ogromny pojazd miał być napędzany benzynowym dolnozaworowym widlastym ośmio-cylindrowcem. o pojemności niespełna 4 litrów! Wielkość tej konstrukcji robi wrażenie. Ciekawie pomyślano zawieszenie – opierające się na długich drążkach skrętnych. W czasach powstawania tego prototypu było to bardzo nowoczesne rozwiązanie. Kolejną ciekawostką jest elektromagnetyczne sterowanie skrzyni biegów – pozwalało ono na precyzyjne przełączanie biegów bez użycia sprzęgła, które potrzebne było tylko podczas ruszania z miejsca. Podwozie to znaleziono po wojnie w zakładach ZM Ursus i przekazano do muzeum.

Byliśmy tak blisko stworzenia świetnej limuzyny…

Potężna jednostka PZInż 405.

Taki układ zawieszenia był jak na tamte lata bardzo nowoczesny.

Tuż obok ogromnego Lux-Sporta stoi poczciwy „Maluch” – czyli Fiat 126p. Nie jest to taki zwykły egzemplarz, ponieważ został on odpowiednio pocięty i dzięki temu można zobaczyć w przekroju praktycznie całą konstrukcję naszego pierwszego produkowanego na skalę masową samochodu. Sąsiaduje z nim kolejny pojazd, który przyczynił się w znacznym stopniu zmotoryzowaniu naszego kraju – Junak M10 z koszem.

„Przekrojony” Maluch.

Marzenie większości kawalerów w latach 60 i 70… Junak M10 z koszem.

W tym momencie miałem kończyć zwiedzanie, ale pomyślałem, że zrobię jeszcze zdjęcie skrzyni automatycznej w przekroju i idąc w jej kierunku ujrzałem coś co mnie zszokowało! Na wystawie za szybą stał wielki model Ursusa C45! Podbiegłem do niego prędko i ze zdziwieniem przecierałem oczy. Tak, to był on. Unikat na skalę światową. Skala jeśli dobrze zapamiętałem to 1:6. Od pracownika muzeum uzyskałem informację, że to model zrobiony najprawdopodobniej w jakiejś szkole na zaliczenie, mniej więcej w latach 50 tych. Ja śmiem twierdzić, że to model wypuszczony przez ZM Ursus, zważywszy na wprost nieprawdopodobne odwzorowanie takich detali jak np. wzór bieżnika opon, doskonale zrobione logo Ursusa czy głowica. Opony wyglądają na odlew z gumy – takie jak prawdziwe. Po bliższym przyjrzeniu się widać kilka ubytków – między innymi odłamany jeden tylny słupek kabiny, której brak w tym modelu. Ponadto brak daszka na kominku filtra powietrza oraz uszkodzona rama przedniej szyby. Niestety szklana przeszkoda uniemożliwiała mi zrobienie lepszych zdjęć, a także ujęć drugiej strony modelu. Mam jednak nadzieję, że trafi się do tego okazja podczas jakiegoś ze zlotów organizowanych przez Muzeum Techniki.

Nie przypuszczałem, że jednak trafi się coś retrotraktorowego…

… a jednak !!!

Urzekło mnie odwzorowanie znaku ZM Ursus.

Idealne wprost proporcje oraz dbałość o szczegóły.

Widocznych jest kilka uszkodzeń, ale to nie zmniejsza uroku tego modelu.

Opony tak idealne, że wyglądają jak prawdziwe 12.75×28, tylko odwrotnie założone.

Przednie zawieszenie również na medal.

Model lokomobili parowej.

Model Ursusa zrobił na mnie tak wielkie wrażenie, że stałem przy nim dłuższą chwilę, aż ktoś ze zwiedzających przeprosił mnie na chwile bo chciał zrobić zdjęcie. Ponieważ czas miałem bardzo ograniczony to na koniec „cyknąłem” jeszcze kilka fotek różności i wyszedłem. Polecam serdecznie zwiedzenie tego muzeum.

Paweł Rychter

Wnętrzności skrzyni automatycznej widać jak na dłoni.

Wszelkiego rodzaju „obiekty latające” również można tam zobaczyć.

 

Zobacz więcej na