Wilkowickie Święto Traktorów

Dodano dnia: 09/09/2010

W tym roku pogoda zdecydowanie nas nie rozpieszczała. Co chwila padał deszcz, a temperatura nie pozwalała na spacerowanie w typowo letnim ubraniu. Nie przeszkodziło to nam jednak, aby godnie świętować razem z naszymi ukochanymi maszynami w Wilkowicach, podczas IX Ogólnopolskiego Festiwalu Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych im. Jerzego Samelczaka. Oficjalnie impreza trwała w dniach 28-29 sierpnia, ale wielu zapalonych kolekcjonerów zawitało w Wilkowicach już w czwartek. Atmosfera tych dwóch dni poprzedzających właściwy festiwal była na pewno niesamowita i nie do opisania. Po prostu trzeba było wtedy być w Wilkowicach. Nam niestety nie było to dane, a na imprezie zjawiliśmy się dopiero w sobotę rano.

Wzorowa frekwencja podczas otwarcia festiwalu.

Mimo, że jak się okazało nie była to jedyna Skoda 30 w Wilkowicach, to jednak w niedzielę można było tylko ją oglądać. Tomek chętnie tłumaczył wszystkie jej tajniki, a ma ich wiele.

Przywitał nas jak zwykle specyficzny mikroklimat festiwalu. Zapach nieopalonej do końca ropy z domieszką oleju informował, że mamy do czynienia z nie jednym „Bombajem”. Im bliżej, tym głośniej. Wejście na teren wystawowy płatne ok. 2 zł, dla Klubowiczów wstęp wolny po okazaniu legitymacji. Po przywitaniu się ze znajomymi można było zasiąść z namiocie i wymieniając doświadczenia zaczekać na oficjalne otwarcie Festiwalu przez Prezesa Rafała Samelczaka. Wręczono także nagrody dla laureatów konkursu Kolekcjoner Roku, a także inne, przygotowane dla wyróżniających się w propagowaniu idei.

Udało się dopatrzeć jedyny ciągnik z pod znaku mechanicznego byczka – jugosłowiańskie IMT.

Cud? Nie, mała sztuczka…

… z młotkiem.

Po części oficjalnej można było przejść do alejek wystawowych i przyjrzeć się temu, co przyjechało z różnych zakątków Polski, ale też Europy. Do ciekawostek należy zaliczyć m.in. Skodę 30, która o dziwo była reprezentowana przez 2 egzemplarze. Jeden z nich przywiózł nasz kolega, a drugą, już wyremontowaną, prezentowali Czesi. Towarzyszyły jej dwa piękne Zetory 25K. Każdy z nich urzekał czymś innym. Jeden miał obciążniki tylne, u nas rzadkość, drugi natomiast zachowane przednie oryginalne opony Barum „w paski” – rozmiar 5.50 x 16. Chyba po raz pierwszy takie opony można było zobaczyć w Wilkowicach. Niestety około południa, w sobotę, Czesi szybko się zebrali i wracali do domu.
Kolejną nowością był znany z Allegro, Zetor 25K przenoszący na swych barkach czechosłowacki ładowacz hydrauliczny NuJN 100. Ten ciągnik również posiadał omawiane wyżej obciążniki, jednak w tej wersji powinien je mieć raczej zdjęte z kół i zawieszone na specjalnym uchwycie, przy przedniej podporze ramienia ładowacza.
Na festiwal przyjechał także Andrzej będący użytkownikiem RT, ze swoim Lanz Bulldogiem, dla którego to pierwszy zlot. W tym miejscu chciałbym jeszcze raz podziękować mu za możliwość przejechania się nim na paradzie, co prawda w mało typowym miejscu, ale za to dodającym uroku tej krótkiej podróży.
Ze stajni Marka Staniaszka ze Starych Bud w tym roku przywieziono tylko 2 traktory, ale za to w wspaniałym stanie. Ryczący co chwila na zwiedzających, dociążony kompletem obciążników Zetor 50 Super oraz jego maleńki towarzysz – czerwony Fergi. Ciekawostką w tym ciągniku, którą zaskoczył mnie Marek, jest sposób uruchamiania, do którego wykorzystuje się dźwignię zmiany biegów, która zazębia zębatkę rozrusznika. Proste, ale zarazem ciekawe rozwiązanie.

Jeden z dwóch Zetorów 25K, które w towarzystwie Skody 30 przyjechały od naszych południowych sąsiadów.

Sebright wielce uradowany mógł wreszcie pokosić swoją „dezametką”.

Zaskoczył nas natomiast Jacek z Łochowic, przywożąc do Wilkowic m.in. unikatowego Zetora 35 Super, będącego pierwowzorem modelu 50 Super. Wyróżniała go inna skrzynia biegów, dodatkowy zbiornik na olej silnikowy oraz inna budowa filtrów powietrza. Ciągnik został przywieziony w stanie ukazującym go przed remontem. Mieliśmy okazję nim trochę pojeździć i bardzo nam się spodobał. Mimo, że trochę kaprysił to ma swój urok. A na pewno będzie miał jeszcze większy, gdy przejdzie remont.
Z dalekiego zakątka Słowacji przyjechali także nasi przyjaciele – Ladislav z małżonką. Przywieźli nawet swój eksponat – drewniany pług konny. To się nazywa miłość do zabytkowej techniki rolniczej!
Gościliśmy także załogi z Niemiec. Jeden z ciągników, enerdowski RS-01 przyjechał na festiwal autentycznie na kołach! Mogę to poświadczyć, gdyż wracając z festiwalu wyprzedzaliśmy go na trasie. Ciągnął on za sobą przyczepę i mimo, że blokował ruch to wzbudzał nie lada podziw wśród innych kierowców.

Paradę upiększały śliczne uśmiechy.

Korowód był tak długi, że jadąc na środku nie widać było ani początku, ani końca.

Jak zwykle festiwal nie obył się bez ciekawych sytuacji. Jeden z ciągników Zetor, prezentował jazdę na 3 kołach przy pomocy młotka, gdyż koło zostawił na placu manewrowym. Podczas niedzielnej parady też nie zabrakło wrażeń. Przymusowy, lecz chwilowy postój zaliczył m.in. kapryśny Super 35, ale także z powodu braku paliwa na holu dojechali do celu Massey Harris Pony i Ursus C45 z Warki. To jedynie potwierdza stwierdzenie, że te maszyny mają duszę i ich apetyt na paliwo zależy także od ich nastroju.
Kiedy jednak wszystkie traktory zjechały się na plac manewrowy to okazało się, że ledwo się mieszczą. Tegoroczna frekwencja przekroczyła wszelkie przewidywania. Widok niesamowity, tym bardziej jeśli miało się okazję na plac wjechać na którymś z ciągników i podziwiać całe przedstawienie „od środka”. Traktory kolejno przejeżdżały obok sceny, a ledwo słyszalny głos prowadzącego wygłaszał mniej lub bardziej znajome nazwy.

Niektórzy mieli aż nadto leczniczej inhalacji bombajowej. Lepiej jak w Ciechocinku!

Simon nigdy nas nie zawodzi i zawsze przywozi świetne i niespotykane ciągniki.

Wspaniałych ujęć nie było końca, było co fotografować.

Warto dodać, że oprócz ciągników, silników i maszyn rolniczych można było w tym roku przyjrzeć się pracy kowalskiej, obejrzeć płaskorzeźby i obrazy o wiadomej tematyce, zrobić fotkę z „Heńkiem” Starem czy zaopatrzyć się w brakujące części na kilku stoiskach.
Tegoroczny festiwal na pewno można zaliczyć do udanych. Mimo niezbyt sprzyjającej aury, zarówno ilość maszyn jak i zwiedzających dopisała. Mieliśmy kolejną wspaniałą okazję do spotkania, wymiany kilku zdań, bo na więcej nigdy nie ma w takich chwilach czasu. Zbyt dużo jest wrażeń i emocji. Serce kołacze niczym lanzowski tłok…

Paweł Rychter

Mądrych ludzi każdy chciał słuchać. Jacek zawsze ma branie.

 

Zobacz więcej na