Dodano dnia: 03/07/2025
Dzień pierwszy – piątek 6 czerwca
Wystartowaliśmy kilka minut przed godziną 8 rano z Odrzechowej w kierunku sklepu Groszek w Sieniawie, gdzie był punkt zbiórki uczestników Rajzy. Była to też okazja do uzupełnienia przed wyjazdem brakujących zapasów 😉 Na starcie stawiło się 15 uczestników i kolega Bogdan – stały uczestnik prawie wszystkich Rajz, który w tym roku z przyczyn rodzinnych nie mógł z nami pojechać. Towarzyszył nam więc na krótkim odcinku trasy.
My natomiast zwartą kolumną skierowaliśmy się z Sieniawy przez Besko, częściowo szutrowymi drogami do Wzdowa, a dalej do Brzozowa. Tam dołączył do nas Zbyszek, który przyjechał ciągnikiem 80km na kołach z Rzeszowa. Z drobnych awarii – mi odmówił współpracy przełącznik kierunkowskazów. Na wylocie z Brzozowa urządziliśmy krótki postój na zatankowanie ciągników, ponieważ dalej nie było żadnej stacji benzynowej na trasie.
Ze względu na coraz większy upał, niejeden z nas zerkał z niepokojem na wskaźnik temperatury, gdyż temperatura cieczy przy podjazdach dochodziła do 100 stopni.
Po zatankowaniu pojechaliśmy bardzo malowniczymi serpentynami, przez Izdebki w kierunku mostu linowego na Sanie. Chociaż „most” wydaje się tutaj nieco przesadzonym określeniem – jest to drewniana kładka podwieszana na linach nad rzeką San. Przejście nią dostarczyło niezapomnianych wrażeń – konstrukcja kołysze się nieprzewidywalnie jak się idzie w kilka osób, a deski pod nogami zgrzypią ostrzegawczo jak się akurat stanie na przypróchniałą 😉 Po tej dostarczającej adrenaliny atrakcji udaliśmy się w dalszą drogę na przeprawę promową Siedliska – Nozdrzec. Pan obsługujący prom miał przez nas bardzo pracowitą godzinę przeprawiając na drugi brzeg Sanu 16 traktorów, przy czym jednorazowo na promie mieściły się trzy. Po przeprawie pojechaliśmy do miejscowości Borownica – celem był pomnik upamiętniający mieszkańców Borownicy pomordowanych przez UPA w kwietniu 1945 roku. Tablica z imionami i nazwiskami kilkudziesięciu osób, z których najmłodsza miała zaledwie 5 lat robiła przygnębiające wrażenie.
Kolejny etap trasy doprowadził nas do Ulucza na Camperpark Góra Gbura – klimatyczne miejsce postoju dla kamperów z wodą, prądem i zadaszonym stolikiem przy każdym stanowisku. Po prawie godzinnym popasie, jako że zrobiło się już popołudnie, czas zaczynał powoli poganiać pojechaliśmy bez postojów przez Tyrawę Wołoską, Rakową, Paszową do Wańkowej, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg w hotelu Bieszczad.ski.
Jedyny awaryjny postój w tym dniu spowodowany był wyczerpaniem paliwa w jednym z ciągników. Po kilku minutach na dolanie benzyny z kanistra pojechaliśmy dalej.
Dzień zakończyliśmy długą posiadówką i rozmowami pod hotelową wiatą.
Dzień drugi – sobota 7 czerwca
Dzień rozpoczęliśmy wcześnie śniadaniem o 8 rano. Godzinę później przy pięknej pogodzie pojechaliśmy do pobliskiej Ropienki na zakupy, gdzie oprócz napojów bardzo pożądanym artykułem były kremy do opalania, bo po pierwszym dniu zjarało nas niemiłosiernie. Dalszym kierunkiem była miejscowość Jureczkowa i hotel Arłamów. Niestety ochrona nie wpuściła nas w okolice hotelu.
Następnie pojechaliśmy do Sanktuarium w Kalwarii Pacławskiej – był to kolejny podjazd, gdzie temperatura cieczy dochodziła do 100 stopni, ale na szczęście żaden traktor nie zagotował. Podczas gdy nasze traktory wzbudzały niemałe zainteresowanie pielgrzymów, my, z wieży widokowej Sanktuarium podziwialiśmy piękny widok na bliższą i dalszą okolicę – również tą po stronie ukraińskiej.
Następnie pojechaliśmy do Posady Rybotyckiej. W jej w pobliżu, w najstarszej w Polsce murowanej cerkwi urządziliśmy klubowego grilla. Potem pojechaliśmy krętą, dziurawą, ale urokliwą leśną drogą wzdłuż rzeki Wiar do Graziowej i dalej do Wojtkowej. Tam był zaplanowany ostatni w tym dniu postój w „Galerii u Żmija”. Po krótkim zwiedzaniu skierowaliśmy się z powrotem do Wańkowej, gdzie na zakończenie dnia czekała nas jeszcze jedna atrakcja – wyjazd widokowy wyciągiem krzesełkowym na pobliską górę. Z niej co odważniejsi mogli zjechać najdłuższą w Polsce tyrolką, a kto miał dosyć wrażeń wracał na dół wyciągiem.
Tak zakończył się drugi dzień Rajzy. Nocleg mieliśmy w tym samym miejscu co poprzedniego dnia.
Dzień trzeci – niedziela 8 czerwca
Po śniadaniu standardowo o 8:00 rano nadszedł czas pakowania się do powrotu. Przy okazji poranna akcja sprawdzania komu ile paliwa zostało w zbiorniku, w wyniku której zapadła decyzja, że trzeba jechać do pobliskiej Olszanicy zatankować ciągniki. Po zatankowaniu wróciliśmy do Wańkowej, skąd przez Tyrawę Wołoską, Tyrawę Solną skierowaliśmy się do Sanoka, gdzie mieliśmy zaplanowany postój na Rynku Galicyjskim w tamtejszym Skansenie. Skansen w Sanoku szczerze polecam odwiedzić, ale jeśli kogoś interesują takie tematy, polecam wziąć przewodnika, który o każdym budynku opowie.
W Sanoku pogoda niestety zaczęła się psuć, więc podjęliśmy decyzję o odjeździe, aby uciec przed zbliżającą się burzą. Od Sanoka zaczęli też odłączać się poszczególni traktorzyści – jak kto miał bliżej do domu. Każdy jechał w pośpiechu bo niebo od zachodu robiło się coraz ciemniejsze. Najdalej miał Zbyszek, bo wracał na kołach do Rzeszowa 80 km. Jechał w deszczu około 3 godziny, w dodatku prądnica przestała mu ładować.
My wracaliśmy w kilku do Odrzechowej. Zabrakło nam może 15 minut, aby dojechać na sucho. Przez ten czas przemoczyło nas całkowicie, gdyż na koniec nikomu nie chciało się zakładać peleryny mając dosłownie kilka kilometrów do celu.
Tak zakończyła się 11 edycja Bieszczadzko – Beskidzkiej Rajzy.
Dziękuję Rysiowi Gierze za użyczenie Trutnia czyli czarno – żółtego Ursusa C-328 🙂
Kolejna Rajza planowana jest na 3-5 października 2025 roku.
Michał 'Sebright’ Kurowski