Francuska historia Ursusa C-328

Dodano dnia: 28/05/2020

Witam wszystkich moich przyjaciół z Polski. Urodziłem się w 1953 roku na zachodzie Francji, w regionie zwanym Normandią. W dalszej części postaram się opowiedzieć historię naszego Ursusa C-328.
Po drugiej wojnie światowej mechanizacja powoli wkraczała do francuskiego rolnictwa – głównie dużych gospodarstw, do orki dużych połaci ziemi. W 1960 r. moi rodzice zarządzali 12-hektarowym gospodarstwem lokalnego właściciela i dążyli do wzrostu produkcji. Hodowla zwierząt była dobrze prowadzoną działalnością, a bank dawał gotówkę każdemu – małemu czy średniemu gospodarstwu – w celu inwestycji w nowy sprzęt. Ten okres trwał 20 lat dokładnie. To był szalony czas.

W 1965 r. rodzice opuścili gospodarstwo o powierzchni 12 ha, aby uzyskać większe o powierzchni 20 ha. Wkrótce doszli do wniosku, że orka końmi ma swoje ograniczenia, a mój tata postanowił zdobyć ciągnik. W tym momencie miał 42 lata i od zawsze hodował konie. Przestawienie się na pracę ciągnikiem nie było łatwą zmianą, co nie jest dziś problemem dla młodych ludzi. Co więcej, mój ojciec nigdy nie był entuzjastą mechaniki, ale był dobry w kalkulowaniu i hodowli zwierząt. Rozglądał się, zasięgał opinii innych i zdał sobie sprawę, że zakup ciągnika to konieczność.

Początkowo myślał o kupnie używanego traktora, ale trafiały się same stare i w złym stanie. Dlatego zdecydował sprzedać dwie krowy i konie, a za te pieniądze kupić Ursusa. W okolicy było kilka ciągników tej marki. W owym czasie najlepiej sprzedającymi się ciągnikami były kolejno: Renault, Someca, Massey Ferguson, Ford oraz Deutz. Natomiast wykonane przez Avto Białoruś, Ursus, UTB czy Zetor były po prostu około 30% tańsze. Dzięki zaoszczędzonym w ten sposób środkom udało się dokupić jeszcze przyczepę i żniwiarkę.

W 1965r. Ursusy były importowane za pośrednictwem firmy SOMAPOL (skrót od Society Material of Poland). Klient miał do wyboru dwie wersje. Ciągnik mógł zostać dostarczony do Francji całkowicie zmontowany lub w drewnianej skrzyni i następnie lokalny warsztat mechaniczny mógł go zmontować. To jest powód innej kolorystyki.

25 maja 1965 r., miałem wówczas 12 lat, wracałem ze szkoły z moim młodszym bratem i odkryliśmy na dziedzińcu naszego gospodarstwa stoi nowy Ursus C-328 S/N55198. Pamiętam wszystko doskonale. Linia maski była pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy. Wyglądał jak Porsche! Następnie drewniana skrzynia z narzędziami i częściami zapasowymi oraz czerwona instrukcja obsługi napisana w języku polskim. Najbardziej zdziwiło mnie to, że posiadał kierunkowskazy ramieniowe i reflektor roboczy. Tego nie było nawet w bardziej zaawansowanych ciągnikach, a stało się wymogiem prawnym dopiero w 1970 roku.

Następnego dnia mój tato był naprawdę smutny. Podwórko było cichsze niż zwykle. Odgłos i zapach dobiegający ze stajni zamieniony na kawał żelaza. Dla 42-letniego mężczyzny była to radykalna zmiana. Pojechał na pole traktorem, a prawe przednie koło odpadło. Nakrętki szpilek się poluzowały. Sąsiedzi śmiali się z niego., a koledzy z klasy ze mnie i brata. Tym razem nadeszła nasza kolej, aby być smutnym. Byliśmy za młodzi, by cokolwiek zrobić, ale po powrocie ze szkoły walczyliśmy, aby go poprowadzić.

Główną działalnością w naszym gospodarstwie była hodowla krów i produkcja mleka. Ursus C-328 pracował każdego dnia, a w zależności od pór roku był używany do rozsiewania nawozu lub obornika, przygotowania paszy, cięcia i transportu drewna opałowego, zbioru i transportu jabłek na cydr. Czasem wykorzystywaliśmy go, aby dostać się na targ i sprzedać krowę. Jednak każdego ranka i wieczoru uruchamiał dojarkę za pomocą przystawki przez kolejne 15 lat, zanim zaczęliśmy częściej używać silników elektrycznych. Był naprawdę dobrze dopasowany do naszych potrzeb. Można było regulować jego wysokość i szerokość, to było szczególnie przydatne na zboczach. Jego moc była idealnie zgodna z zapotrzebowaniem. Jego największą zaletą było zużycie paliwa. Wystarczyło go naprawdę niewiele, aby wykonać wszystkie prace.

W połowie lat 60. średnia moc ciągników w naszym regionie wynosiła od 25 do 35 KM, ale od 1970r., wraz z nadejściem uprawy kukurydzy, moc wzrosła do ponad 50 KM. Pojawiały się Ursusy C-350 i C-360 oraz C-385 z napędem na wszystkie koła w 1980 roku. Rolnictwo przestawiło się na coraz większą i wydajniejszą produkcję. Moi rodzice jednak postanowili zostać przy swoim i nie uprawiali kukurydzy.

W 1967 roku miałem 14 lat i moi rodzice nie mogli sobie pozwolić na wysłanie mnie na uniwersytet. Zdecydowałem, że zostanę mechanikiem i rozpocząłem praktykę w serwisie sprzedającym traktory Someca i Ursus. W tym momencie zostałem mianowany „ojcem wyposażenia” C328 przez mojego tatę. Wymieniałem olej silnikowy co 100 godzin pracy i cieszyłem się z czyszczenia słynnego filtra odśrodkowego. Czas mijał. Miałem 19 lat, kiedy pracowałem przy czołgach w trakcie służby wojskowej, a następnie 21, gdy zacząłem pracę w firmie robót drogowych (1500 pracowników), a teraz kończę 50 lat i ponownie zostałem „szefem sprzętu”. Pracowałem nad niezwykłymi maszynami producentów z całego świata. Niektóre są bardzo popularne. Widziałem niejedną awarię. Na koniec nawet najlepszy sprzęt zepsuje się, jeśli się nie dba się o niego odpowiednio. Kluczem do niezawodności jest przecież konserwacja.

Kwestie techniczne w naszym C-328

Po kilku problemach na samym początku nasz C-328 działał niezawodnie przez tysiące godzin.

Sprzęgło – musieliśmy zmienić łożysko oporowe – tato cały czas jeździł z nogą opartą na pedale sprzęgła.

Blok silnika – podczas bardzo mroźnej zimy w 1985 roku mój ojciec nie spuścił wody z bloku silnika ani chłodnicy. Trzasnął tuż za pompą wody. Spawałem go i skorzystałem z okazji, aby wymienić pierścienie tłokowe, nowe wtryskiwacze i nowy wskaźnik dla dobrego pomiaru.

Skrzynia biegów – kiedyś zakleszczyła się. Moja mama wzięła klucz 14 mm z zestawu narzędzi Ursus, aby zdjąć pokrywę i ustawić wszystko na swoim miejscu.

Rozrusznik – jedynym minusem C-328 jest jego zimny start. Rozrusznik i akumulator często nie dawały rady. W naszym modelu zainstalowałem 2 świece żarowe w filtrze powietrza z Someca SOM 40.

W końcu był dobrze zaprojektowany, wyprodukowany i łatwy w utrzymaniu. Nie mieliśmy większego problemu, który powracał. W 1990 r. moi rodzice przeszli na emeryturę, a mój młodszy brat przejął farmę i C-328 jako drugi traktor, a w 2000 roku sprzedał go po śmierci mojego taty. Byłem sfrustrowany i bardzo smutny, nikt nie powiedział mi, gdzie on jest. Więc zacząłem szukać. Szukałem przez lata, aż do przełomu maja i czerwca 2018 r. Pojawiłem się w miesięczniku Tractorama nr 70 jako artykuł o mojej kolekcji ciągników Ursus. Otrzymałem kilka telefonów i pewnego dnia znalazłem C-328 z mojego dzieciństwa, którego brakowało mi przez 18 lat. To był wiele znaczący dla mnie moment, bardzo emocjonalny. Nadal był używany jako drugi ciągnik na małej farmie, ale w zaniedbanym stanie, bardzo zużyty. Kupiłem go z powrotem, a teraz piszę ten tekst, planując zakończyć jego renowację do czerwca 2020 r. jeśli uda mi się znaleźć dla niego tylne światła.

Taka jest historia 55-letniego C-328, który z pewnością przekroczy ponad 100 lat po obecnej renowacji. Życzę wszystkiego najlepszego podczas renowacji, nie mogę się doczekać widoku wielu Ursusów w akcji, gdy odwiedzę Polskę. W końcu nigdy nie wiesz, jak daleko może Cię zabrać Ursus!

Patrick Lemierre

Zobacz więcej na