Kulig z Ursusikiem

Dodano dnia: 14/01/2013

Dziś zrobiłem mały kulig, aby rozruszać troszkę mojego staruszka. Po godzinie przygotowań, twierdząc, że mamy już wszystko co potrzebne będzie w lesie do rozpalenia ognia, ruszyliśmy z domu.

Jak tylko dojechaliśmy na miejsce, wszyscy zabraliśmy się za rozpalenie ogniska. Papier i suche drewno na rozpałkę zabraliśmy z domu, aby lepiej się zapaliło. Pomyśleliśmy o wszystkim, nawet o herbacie z „prądem” w termosie i jak się okazało nikt nie zabrał zapałek. No i zaczęło się kombinowanie jak tu ogień wzniecić. Przytykaliśmy papier do kolektora, ale na nic. Szwagier mówi: Poczekamy aż wyleci iskra z tłumika, może sie zapali. Różne inne cuda wymyślaliśmy, nawet ktoś rzucił hasło: Może kijek i deseczka! Ale wszystko na nic, całe szczęście, że koszyk, w którym miałem suche drewno z domu, przywiązałem cienkim drutem, aby go nie zgubić i tak patrze się na ten drut i wpadłem na pomysł. Ostatnia deska ratunku mówię do wszystkich i szybko chwytam za drut i papier i lecę w kierunku akumulatora. Oni się na mnie patrzą jak na wariata i się śmieją, jak ja chce ogień zdobyć takim sposobem. Nic nie mówiłem tylko owinąłem drut papierem i do akumulatora poszedłem. Zrobiłem zwarcie i po kilku sekundach mieliśmy najprawdziwszy ogień co widać na zdjęciach. Cieszyliśmy się jak gwizdki na widok palącego się papieru, bo inaczej kulig byłby nieudany, bo co to za kulig bez ogniska.

Pazur

Zobacz więcej na