Dożynki Jasnogórskie
Dodano dnia: 01/10/2009
W poprzedniej części przedstawiłem Wam część zbiorów dawnych faktur i innych dokumentów obrazujących m.in. ówczesne ceny części. Tym razem będzie trochę więcej urozmaicenia. Zapraszamy w kolejną podróż w tamten świat…
Jakiś czas temu dziadek pokazał mi swoje prawo jazdy z 1959 roku – na pierwszy rzut oka wygląda podobnie do dokumentów papierowych z lat 90-tych, ale to tylko pozory. Fachowo nazywa się to „Pozwolenie na prowadzenie pojazdów mechanicznych kategorii …” – w przypadku mojego dziadka widnieje odręczny napis „ciągnikowej”, niestety jest słabo widoczny. Ciekawostką jest to, że w latach 50 i 60-tych kierowca mógł prowadzić zestaw składający się z ciągnika oraz trzech przyczep – dziś wolno ciągnąć tylko dwie przyczepy.
W tamtym czasie pozwolenie na prowadzenie określonego typu pojazdów jak i dowody rejestracyjne nie były wydawane przez Wydziały Komunikacji, ale przez Prezydium Powiatowej, Miejskiej lub Dzielnicowej Rady Narodowej. Samo pozwolenie to jednak nie wszystko, ponieważ aby można było jeździć potrzebna była także wkładka kontrolna. Mój dziadek posiada jeszcze wersję A, z wszystkimi odcinkami kontrolnymi, które po popełnieniu wykroczenia wycinano. Po wycięciu czterech odcinków dokument stawał się nie ważny. Słyszałem, że później wydawano wkładkę B, ale jak należało się o nią ubiegać i czy tak było na 100% nie jestem w stanie na chwilę obecną odpowiedzieć – być może ktoś z Kolegów posiada takie informację to proszę o sygnał.
Obok prawa jazdy mojego dziadka, do najważniejszych w moich zbiorach należy także zdjęcie Ursusa C45, za kierownicą którego siedzi pracownik PGR Brzeźno, w obecnym województwie dolnośląskim. Zdjęcie zrobione zostało prawdopodobnie na placu wspomnianego gospodarstwa. Na tym zdjęciu po raz pierwszy zobaczyłem Ursusa C45, wcześniej znałem go tylko z taty rysunków. Zajmuje ono honorowe miejsce w albumie wraz z innymi starymi zdjęciami ciągników – pozyskanych od rodziny, a także zakupionych na aukcjach internetowych.
Z biegiem lat pamiątek z tamtego okresu przybywało. Wiele z nich dostałem w prezencie od rodziny i znajomych. Co prawda nie są to typowo rodzinne pamiątki, ale postanowiłem o nich wspomnieć ze względu na ich unikatowość. Bez wątpienia do tej grupy zaliczyć można tabliczkę pochodzącą z jakiejś konnej maszyny firmy Ventzki z Grudziądza – dostałem ją od Jacka i jest najstarszym obiektem w zbiorach.
Skórzane breloki filii Zakładów Mechanicznych Ursus w Ostrowie Wielkopolskim oraz medale Ministerstwa Rolnictwa za osiągnięcia w hodowli trzody chlewnej trafiły do mnie dzięki Przemkowi z Ostrowa Wielkopolskiego – wielkiego miłośnika zabytkowej motoryzacji, a zarazem ofiarnego tropiciela niszczejących i zapomnianych zabytków rolnictwa.
Każdy kto zna mnie choć trochę wie, że nie mogłoby u mnie zabraknąć znaku firmowego Ursusa. Ten który posiadam pochodzi z modelu C-325 i został zakupiony na aukcji wraz pierwszym wydaniem katalogu części do tegoż ciągnika, za śmieszną cenę… 9 zł. Stan obydwóch był daleki od ideału, ale logo dało się w miarę możliwości odświeżyć.
Ważną częścią zbioru jest brązowa odznaka Wzorowego Kierowcy, która mój tato otrzymał wiele lat temu. Inne, drobne, ale równie cenne pamiątki czekają na wyeksponowanie w bezpiecznej szufladzie. Być może uda się zrobić dla nich jakąś gablotkę i zaprezentować podczas festiwalu w Wilkowicach. Kto wie… Tymczasem szukajmy i pokazujmy ciekawe pamiątki…
Paweł Rychter