Polskie traktory w Lindenie

Dodano dnia: 15/08/2008

W pierwszy weekend sierpnia, polskie Ursusy zawitały w niemieckiej Lindenie. Członkowie  klubu „Traktor i Maszyna” gościli tam na festiwalu starych ciągników rolniczych organizowanego przez miejscowy Lanz Bulldog Club Lindena.  Należy zaznaczyć, że ta niemiecka impreza ma już długoletnią tradycję i odbywa się regularnie co dwa lata. A tegoroczne wydarzenie opatrzone zostało okrągłą, jubileuszową cyfrą 20 lat.

Cztery Ursusy C-45, C-325, C-328 oraz C-330 Leszka Nowaka reprezentowały klub „Traktor i Maszyna”. Z jednej strony szczególnym zainteresowaniem cieszył się polski „sagan” , dość często porównywany do Lanza.  Z drugiej zaś strony, bardzo duży podziw wśród niemieckich uczestników spotkania, wzbudzały lekkie i zgrabne „Ursuski”, które, co tu dużo mówić w swoim czasie były bardzo nowoczesne.

Pogoda podczas tegorocznego spotkania zrobiła powtórkę, tej którą przeżyliśmy przed dwoma laty. W sobotę towarzyszyły nam opady deszczu i ciepło natomiast niedzielny poranek przywitał wszystkich słonecznym niebem.
Zjazd starego sprzętu rolniczego w Lindenie należy do jednego z największych w tej części Europy. W tym roku przybyło łącznie ponad 500 wszelkiego rodzaju ciągników, pojazdów i maszyn. Dominowały oczywiście traktory niemieckich marek. Dało się zauważyć wyjątkowo dużą grupę „małych Lanzów”, które na innych zlotach spotyka się zazwyczaj tylko w pojedynczych egzemplarzach.

„Małe Lanze” występują w Lindenie niemal całymi stadami. Na dolnym zdjęciu w tle widać kolejnego.

Krążą na ten temat rożne plotki i legendy.  Podobno wiąże się to powojennymi czasami wschodnich Niemiec. Otóż dość powszechnie z obawy przed rekwirowaniem sprzętu, ówcześni bauerzy skrzętnie chowali co cenniejsze urządzenia a zwłaszcza traktory. Podczas gdy w zachodnich Niemczech Lanze nadal pracowały i zużywały się, to w NRD stały dobrze ukryte i przetrwały masową kolektywizację i wiele czterdziestoletnich zakrętów historii. Krąży również legenda jakoby właśnie jeden z tych „małych Lanzów” prezentowanych w Lindenie, czekał w zamaskowanej piwnicy. Jak wiadomo w każdej legendzie jest trochę prawdy a trochę nakręcania wyobraźni, ale nie jest to wykluczone.

Sadząc po liczbie przybyłych Famulusów,  Pionierów, Aktywistów, RS-ów i Fortschrittów bardzo dobrze ma się tu wschodnioniemiecka myśl techniczna. Wiele z nich różni się pod względem szczegółów wyposażenia.

Myśl techniczna NRD nie zaginęła. RS-y w pełnym wyposażeniu.

 Udało mi się wypatrzyć ciekawostkę z czasów NRD. Ładowacz T- 157-2 Empor, budowany na podzespołach nośnika RS-09.  Wbrew pozorom jego udźwig nie był mały i wynosił około 750 kg w każdym położeniu wysięgnika, a do tego mógł operować ramieniem w zasięgu 4m.

Ładowacz T-157-2 Empor. Z przodu trudno rozpoznać RS’a jako bazę podzespołów. Z tyłu zaś rozpoznajemy znajomy silnik i most.

W bardzo duże zdumienie wprawił mnie pojazd GTP-100 czyli rozwinięcie koncepcji nośnika narzędzi RS-09 . Choć wiekowo jest to jeszcze „młoda”, bo około 25 letnia maszyna to jednocześnie niesamowicie unikatowa. A to z tego powodu, iż powstało ich zaledwie 80 sztuk z czego część to były egzemplarze badawcze.

GTP-100 to swego rodzaju nowa koncepcja nośnika RS-09, która wykorzystywała ideę centralnej belki nośnej z otworami. Miał być produkowany w Nordhausen. Bezpośrednio z podzespołów wykorzystana została skrzynia biegów RSa-09.

Duże zamieszanie na placu wystawowym czyniły kolosy takie jak Ford County poruszający się na czterech jednakowej wielkości kołach napędowych. To monstrum zbudowane na bazie ciągnika Fordon Super Major wykazywało się nie zbyt porażająca jak na dzisiejsze czasy mocą 62 koni, ale prawie 4 tonami masy własnej.

4×4 w wydaniu Forda County, to jeden z większych ciągników na zlocie.

Szczególną uwagę zwracała również dziwaczna konstrukcja przedniego mostu tego ciągnika. Fordowi towarzyszył 3 cylindrowy Eicher, dla którego przednią oś napędową, wykonywała firma ZF.

Eicher z solidnym przednim mostem firmy ZF. Mimo stosunkowo dużej masy kołami skręcało się bez wspomagania.

A bez wątpienia nie licząc Fortschrittów ZT, najcięższym, bo ponad pięciotonowym traktorem w Lindenie była „gasienicówka” KS07 z lat pięćdziesiątych., której konstrukcja bazowała na jeszcze przedwojennym Famo Rübezahl.

Pięciotonowa gasienicówka KS-07 sięga swoimi korzeniami jeszcze do czasów przedwojennych firmy FAMO.

Wśród małych perełek szczególną uwagę zwracał lekki i delikatny czterokołowy Farmall DLD2 z lat  pięćdziesiątych. Równie ciekawie prezentował się Bautz z wydłużoną częścią nośną korpusu sprzęgła, spełniającą rolę punktu do zaczepiania narzędzi. Rozwiązanie to łączyło w ciągniku cechy nośnika narzędzi i typowego traktora.

Farmall i Bautz to waga lekka w Lindenie. Obydwa ciągniki zbudowane są w tym samym okresie i posiadają podobnie rozwiązane punkty zawieszania narzędzi między kołami.

U wejścia na plac wystawowy można było posłuchać prawdziwej orkiestry dętej czyli zbiorowej pracy silniczków i silników stacjonarnych, które przyciągały widzów nie tylko akompaniamentem ale i spektaklem poruszających się zaworów, wałków rozrządu, sykiem i stukami.  Pośród tego towarzystwa wyróżniał się dwucylindrowy boxer „Einfield – Redditch” z 1955 roku, chłodzony powietrzem o mocy 15 koni mechanicznych.

W towarzystwie silników stacjonarnych wyróżniał się boxer „Einfield – Redditch”.

Wschodnioniemieckie „samoróbki” to już prawdziwa egzotyka, będąca odbiciem tego czym dysponowali mali rolnicy w NRD. Co kraj, to trochę inaczej budowało się takie ciągniczki. A największe zaskoczenie stanowił jednoosiowy traktor ogrodniczy, który początkowo sprawiał wrażenie seryjnej produkcji IFA. Jak się okazało była to doskonale zrobiona samoróbka.

Wschodnioniemieckie samoróbki, czyli róbta z tego co macie pod ręką. Maska dwukołowej „IF-y” do złudzenia sugerowała, iż zeszła z taśmy montażowej.

W drugi, niedzielny dzień zlotu nastąpił gwóźdź programu czyli wielka parada z udziałem wszystkich mogących poruszać się o własnych siłach ciągników. Można sobie tylko wyobrazić, bo nie sposób było zobaczyć jak cały  kilku kilometrowy sznur traktorów „szedł” przez okoliczne drogi wokół Lindeny.

Przejazd ciągników w Lindenie trwał bagatela prawie 2 godziny!

A trasa parady wiodła częściowo drogami asfaltowymi częściowo polnymi i leśnymi duktami, co stanowiło dodatkową atrakcję dla uczestników. W paradzie wzięły oczywiście udział wszystkie Ursusy Leszka Nowaka, obsadzone dokładnie polskimi „załogami” klubu „Traktor i Maszyna”.

Kilkukilometrowa parada wiodła asfaltem, lasem i polnymi drogami.

Festiwalowi w Lindenie towarzyszyły liczne stoiska handlowe, w których można było kupić dosłownie wszystko poczynając od tabliczek znamionowych , literatury, gadżetów, części do traktorów a kończąc na całych ciągnikach.  Niestety ceny jak na naszą kieszeń były dość wysokie. Kolejny zlot  Lanz Bulldog Club Lindena organizuje za dwa lata, tradycyjnie na początku sierpnia.
Rafał Mazur

Zobacz więcej na