VIII Zlot Starych Traktorów
VIII Zlot Starych Traktorów
Zlot Oldtimerów w Dobrzeniu Wielkim
Zlot Oldtimerów w Dobrzeniu Wielkim
Zlot Oldtimerów w Dobrzeniu Wielkim
Zlot Oldtimerów w Dobrzeniu Wielkim
Internationaal Historisch Festival
Internationaal Historisch Festival
Internationaal Historisch Festival
Urodziny Silnika Internationaal Historisch Festival Weteran Szos
Dodano dnia: 02/10/2008
Tegoroczny Ogólnopolski Festiwal Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych im. Jerzego Samelczaka w Wilkowicach dostarczył niezapomnianych wrażeń. Relację z przebiegu imprezy można przeczytać na stronie klubu Traktor i Maszyna. Natomiast tu bardziej chciałbym podzielić się wrażeniami od zaplecza, oczami uczestnika.
Mimo, że oficjalnie Festiwal zaczyna się w sobotę, to tak naprawdę cała impreza ma swój początek już w piątkowe popołudnie, kiedy to zaczynamy się zjeżdżać. A transporty ze sprzętem przychodzą praktycznie do późnych godzin nocnych.
W piątek był piękny gorący dzień i wszystko zapowiadało powtórkę pogody z ubiegłych lat. Niestety po zmroku nadeszła nocna nawałnica, a właściwie lało do rana. Co niektórzy koledzy w cienkich namiotach przeżyli ciężką noc.
Tegoroczne stoisko Retrotraktora przedstawiało się wyjątkowo imponująco. A jego rozstawianie rozpoczęliśmy już w piątek. Dzięki znaczącemu „sprzętowieniu” Karola mieliśmy, aż trzy namioty wystawowe, a mimo tego ilość eksponatów wprost trudno było pomieścić. Stoisko zajmowało długość prawie 40 metrów. Bardzo cieszy fakt, że wspólnymi siłami stworzyliśmy ciekawe miejsce prezentacji.
Teraz króciutko o samym sprzęcie. Co kto przywiózł?
Miro zaprezentował pieczołowicie odrestaurowaną przedwojenną sieczkarnie Gassen i Lausitz, o której była mowa na forum. Robiła wrażenie precyzja odnowienia mechanizmów i odbudowy drewnianych elementów. Oprócz tego można było oglądać znany z przed roku piękny siewnik Plon-1 i opielacz konny POK. Wszystkie te eksponaty pokazane zostały w podwójnej ilości, gdyż Miro przygotował zminiaturyzowane kopie tych maszyn a wykonane własnoręcznie. Trudno było wyjść z podziwu oglądając te cudeńka i precyzję ich wykonania. Że też stworzyła to ręka ludzka.
Kontynuując temat maszyn konnych, cieszymy się, że jak co roku mogliśmy liczyć na Marcina , który przywiózł pięknie odrestaurowane opielacze POK z 1968 roku i Gryf z 1967. Małe a cieszyły oko. Opielacze to chyba początek kolekcji tematycznej u Marcina.
Po raz pierwszy w tym roku zagościły u nas trzy maszyny od kolegi Marka czyli obsypnik NH i pług „Piorun” oraz kultywator URZGV-5 z 1957 roku, który „poszedł” podczepiony za Zetorem w paradzie i na prezentacjach. Tak wiec mieliśmy tu całkiem niezłą kolekcje maszyn konnych.
Ale to nie wszystko, Marek pokazał również makietę poglądowa z podzespołami napędowymi skrzyni biegów Zetora 25. Również pięknie wykonane i wyglądające bardzo autentycznie modele Zetora 25 i Ursusa C-45 należące do naszego admina Pawła wzbudzały wielkie zainteresowanie. Nowością był zaprezentowany także przez Pawła model maszyny parowej. Z mojej strony pokazałem ręczną kosiarkę gazonową Brill z lat trzydziestych, odrestaurowany model Pługa Pz-1 i model traktora Porsche Junior.
Bardzo ciekawym akcentem stoiska stał się jednoosiowy ciągnik Simar z 1961 roku, a będący własnością kolegi „Zmęczonego”. Maszyna zachowana autentycznie w oryginalnym wyposażeniu i malowaniu, przy tym w pełni sprawna, jeżdżąca, a na pokazach bardzo żwawo kopiąca glebogryzarką ziemię. Dzięki zbudowanej na potrzeby transportowe zgrabnej przyczepce miałem możliwość odbycia jazdy tą niesamowitą maszynką. Simar posiada oryginalne dokumenty co znacznie podnosi jego wartość historyczną.
Ścianki naszego stoiska wypełniały bardzo ciekawe kopie dawnych ogłoszeń fabryk i firm handlujących sprzętem rolniczym, oraz klimatyczne tablice ostrzegawcze i propagandowe z czasów PRL, na które zwiedzający reagowali bardzo żywo. A to wszystko dzięki Karolowi.
Sobotnio wieczorna pogoda była słoneczna, sprzyjała więc wieczornej biesiadzie. Niestety z powodu awarii zasilania, nie odbył się przygotowany przez Karola, pokaz starych kronik i filmów z udziałem traktorów. Ale liczymy na ten seans za rok.
Niedzielny ranek płynął pod znakiem rozgardiaszu przygotowań do parady. Na całym terenie festiwalu roznosił się hałas odpalanych maszyn, wszędzie przetaczano ciągniki. I pomału cała ta hałastra zmierzała do pobliskiego parku, skąd miała ruszyć parada. Liczba traktorów była tak duża, ze kolumna ciągnęła się przez park, aż do terenu festiwalu. Proszę sobie wyobrazić, że ostatnie traktory stały jeszcze miedzy stoiskami wystawy.
Korowód ruszył, za Zetorem ciągnę kultywator URZGV-5, stalowe koła strasznie tłuką po asfalcie. Po ujechaniu kilkuset metrów zauważyłem na poboczu jackowego Dzika, chyba podobnie jak rok temu zakaprysił i nie chciał dalej jechać.
Mijam Simara prowadzonego przez Zmęczonego w towarzystwie Marcina – i uderzenie deszczu. W kilka chwil wszyscy byli kompletnie przemoczeni. Przydałby się jakiś daszek na głową. W opadach deszczu, ulicami Wilkowic, kawalkada ciągników dotarła na plac pokazowy. Na, którym z ledwością można było pomieścić wszystkie traktory. Tu przypominały się pierwsze festiwale, kiedy zajeżdżało kilka – kilkanaście traktorów. Nie wiarygodne, ale tak wielu zapaleńców już nam przybyło.
Popołudniowe prezentacje i pokazy odbywały się już w rosnącym z minuty na minutę grzęzawisku. W miedzy czasie na zaproszenie Pawła odwiedził nas Patryk Mikiciuk z ekipą świetnego programu Legendy PRL. Cieszymy się, że temat kolejnego odcinka został poświęcony legendom polskich pól.
Deszcz niestety uniemożliwił przeprowadzenie cięcia i młócenia zboża, natomiast nie przeszkodziło to pokazom sprawności, które co tu dużo mówić, z każdą minutą stawały się coraz bardziej widowiskowe. Emocji dostarczało grząskie podłoże placu manewrowego, które powodowało buksowanie kół, poślizgi a nawet uniemożliwiało jazdę przedwojennemu Oil-Pullowi poruszającemu się na stalowych kołach.
Każdy Festiwal w Wilkowicach jest inny, każdy niesie ze sobą coś nowego, niepowtarzalnego. Dlatego nie ma tu miejsca na rutynę i nudę, którą niekiedy niestety widać na niektórych długoletnich imprezach z dziedziny zabytkowej motoryzacji.
Mimo kompletnego przemoczenia w dobrych humorach i z myślą, że spotkamy się znów za rok rozjechaliśmy się w różne strony Polski. Oprócz spędzenia czasu w niesamowitych okolicznościach , dzięki tym spotkaniom mamy coś jeszcze. Jest to niepowtarzalna możliwość aby koledzy z forum Retrotraktora mogli poznać się w rzeczywistości. A trzeba przyznać, że takie spotkania to zupełnie coś innego niż wirtualne forum.
Rafał Mazur