Dodano dnia: 05/09/2019
W połowie lat 50-tych XX wieku, metoda zakiszania zielonek stanowiła najnowszy kierunek konserwowania pasz. W przeciwieństwie do współczesnego systemu zbioru po przez prasowanie i zakiszanie w zafoliowanych balotach, stosowano wówczas zbiorniki, pryzmy lub niecki do zakiszania. Najbardziej popularnymi były pryzmy przejazdowe, pozwalające na wjazd ciągnikiem z przyczepą, wyładunek zielonki i ugniatanie materiału ciągnikiem. Do zbioru na kiszonkę stosowano silosokombajny z zespołem rozdrabniającym wyposażone w podbieracz lub nożycowy zespół tnący. W ZSRR około 1956 roku rozpoczęto produkcję silosokombajnów KS-1,2 o szerokości roboczej 1,2m; KSP-1,8 o szerokości 1,8m, oraz KS-2,6. Z czego ten ostatni użytkowano u nas w PGR ach na większą skalę w latach siedemdziesiątych XX wieku.
KS-2,6 stanowił maszynę o dużej wydajności, przeznaczoną zarówno do zbioru traw o niskim jak i wysokim stanie. A także kukurydzy, słonecznika i innych roślin o wysokości łodyg nawet do 4m i grubości 40mm. Tą maszyną zbierano również, okrytą obecnie złą sławą, roślinę sprowadzoną z ZSRR, o nazwie barszcz Sosnowskiego…
Kombajn składał się z trzech podstawowych podzespołów: zespołu tnącego typu stołowego, nagarniacza i zespołu rozdrabniającego. Przyrząd tnący miał budowę podobną jak w kosiarkach listowych. Podczas pracy stół przenośnika pochyłego wraz z przyrządem tnącym opierał się na płozie, umieszczonej pod lewym rozdzielaczem i połączonym ze stołem cięgłami, tworzącymi wielobok przegubowy.
Pozwalało to na regulację położenia płozy względem stołu i uzyskanie ustawienia przyrządu tnącego nad powierzchnią. Stół wraz z przyrządem tnącym w położenie transportowe podnosił się za pomocą cylindra hydraulicznego. W pierwszych wersjach podnoszenie odbywało się za pomocą ręcznej pompy hydraulicznej. Później zastosowano układ podpinany do ciągników z hydrauliką zewnętrzną.
Rośliny po ścięciu opadały na przenośnik łańcuchowy, a następnie były podawane przez górny rzutnik i dolny walec gładki na wieloczęściowy bęben rozdrabniający. Obydwa te mechanizmy podające obracały się w przeciwnych kierunkach. Bęben zaś pracował na takiej samej szerokości jaka wynosiła szerokość cięcia siloskombajnu. Tworzyły go 24 spirale nożowe, przymocowane do 9 dysków zaklinowanych w równych odstępach na mocnym wale ze stalowej rury.
Krawędzie tnące bębna z krawędzią stalnicy tworzyły kąt równy 13˚. Bęben otrzymywał napęd za pomocą przekładni pasowej. Przy czym koło pasowe wyposażono w sprzęgło mimośrodowe, pozwalające na napęd tylko w jednym kierunku. Zaś po zatrzymaniu kombajnu bęben obracał się swobodnie przez pewien czas.
Rozdrobniona masa trafiała za pomocą przenośnika poprzecznego na przyczepę. Częścią roboczą przenośnika tworzyły dwa ułożone równolegle rolkowe łańcuchy bez końca, połączone równolegle łopatkami z drewna.
Napęd silosokombajnu był realizowany przez wał odbioru mocy ciągnika. Wał podparto jednym łożyskiem i wyposażono w przeciążeniowe sprzęgło bezpieczeństwa. Zaczep składał się z czterech belek połączonych na przedzie zaczepem i ustawionych w kształcie piramidy usztywnionej konstrukcją kratownicową. Tylne końce zaczepu połączone zostały z osią ramy, co zapewniało sztywne zamocowanie zaczepu z ramą kombajnu. Do współpracy z KS-2,6 stosowano u nas ciągnik Ursus C-385 lub gąsienicowe DT-54, DT-75. Stosowanie KS-2,6 możliwe było tylko w warunkach kombinatów. Maszyna kosztowała niemało i wymagała sprawnego zorganizowania transportu. Przy wysokim plonie 85 t/ha, popularna przyczepa D-47 zapełniała się już po 3 minutach. Zaś radziecka PSE-12,5 z siatkami o pojemności 12,5m³, po 7,5 minutach. Dlatego na skraju pola czekało nierzadko kilka ciągników z przyczepami odbierających zieloną masę z KS-2,6.
Rafał Mazur