Wyprawa do młyna

Dodano dnia: 19/05/2011

W dzisiejszych czasach kupno mąki nie jest niczym nadzwyczajnym – idziemy do sklepu i po robocie. Kiedyś jednak było to trochę bardziej skomplikowane, o czym miałem ostatnio okazję się przekonać, ale po kolei. Z opowiadań starszych dowiedziałem się, że za czasów ich młodości do młyna trzeba było jechać dużo wcześniej, często na noc, aby ustawić się w kolejkę. Podróż zaprzęgiem konnym nie była krótka, bo do młyna trzeba było jechać kilkanaście lub więcej kilometrów zazwyczaj w niesprzyjających warunkach pogodowych, gdyż każdy ładny dzień wykorzystywano do prac polowych. Takie przygody mnie ominęły, ale to, co zobaczyłem na miejscu, było o wiele ciekawsze. Z zewnątrz budynek młyna nie zachwyca niczym szczególnym, ot stary podniszczony budynek i tyle, ale za to w środku oczom ukazuje się inny świat, jakby czas się zatrzymał i to w kilku miejscach na raz. Na początku w latach dwudziestych XX w. bo z tego okresu pochodzą najstarsze maszyny a następnie gdzieś w PRL-u, bo z tego okresu z kolei pochodzą wciąż tam wiszące kolorowe tablice informacyjne dotyczące bezpieczeństwa pracy. Jedyne elementy współczesne to wszechobecna instalacja elektryczna i glazura na ścianach pomieszczenia socjalnego dla pracownika. Młyn zachwyca mnogością różnych maszyn, różnego rodzaju przekładni pasowych i innych urządzeń, szczególnie kogoś, kto pierwszy raz był w takim miejscu, jednak największy podziw wzbudza jeden, od stóp do głowy opylony białym pyłem człowiek – młynarz, który wie jak tym wszystkim się posługiwać i jak zrobić dobrą mąkę. Cały proces zaczyna się w piwnicy gdzie umieszczony jest nie małych rozmiarów silnik elektryczny napędzający wszystkie urządzenia. Na parterze znajduje się kosz zasypowy, do którego wsypuje się zboże. Stamtąd przenośnikami kubełkowymi zborze wędruje na poddasze gdzie zostaje przewiane i zmielone, po czym wraca z powrotem na parter, ale już w postaci mąki i otrąb. Ciekawostką jest fakt, że podczas pracy wszystkich urządzeń cały budynek drży, a mimo to od lat czterdziestych minionego stulecia (dokładnie od 1946r.) stoi nienaruszony w tym samym miejscu i miele (obecnie już tylko co sobotę) zboże na mąkę. Na koniec dodam, że miałem przyjemność dzięki uprzejmości Pana młynarza zwiedzić i obfotografować młyn w Garbowie przy trasie Lublin-Warszawa, a pojechałem tam naturalnie żeby zrobić dobrą, swojską mąkę.

Krzysztof Mazurek

Zobacz więcej na