Ciągnik wciągarkowy SZ-24

Dodano dnia: 10/09/2019

W latach pięćdziesiątych XX w system orki parowej przedstawiał dość przestarzały sposób przeprowadzania uprawy płużnej. Mimo tego w Europie wciąż pozostawały w użyciu nieliczne zestawy lokomobil z pługami przechylnymi. Jako ciekawostkę warto tu wspomnieć, że w Polsce, jeszcze w 1950 roku na terenie Śląska i Wielkopolski w upaństwowionych majątkach korzystano z kilkudziesięciu poniemieckich pługów parowych.
Podwaliny pod system orki parowej położył w 1830 roku John Heathcoat. Zaprojektował on ustawiony na krańcu pola, silnik parowy wyposażony w dwa bębny, które przewijały linę za pomocą wózka stojącego na przeciwnym krańcu pola. W ten sposób przeciągano pług. Idea Heathcoata została rozwinięta przez Johna Osborna, który zaproponował ustawienie na przeciwnych końcach pola, dwóch wyposażonych we wciągarki parowych silników.

Orka parowa według pomysłu Johna Osborna, wykorzystującego użycie dwóch lokomobil do przeciągania pługa.

John Fowler udoskonalił system orania oparty na jednej lokomobili z pojedynczym bębnem nawijającym linę. Uzupełnienie stanowiła na stałe zakotwiczona rolka napinająca, umieszczona na przeciwnym krańcu pola, oraz dwa ruchome wózki z bloczkami do naprowadzania liny.  Dzięki temu odpadała konieczność przestawiania ciężkiej lokomobili, która podczas całej operacji pozostawała w jednym miejscu. Wzdłuż pola przesuwano jedynie ruchome wózki.

System orki parowej z 1859 roku według Fowlera. Opierał się on na zastosowaniu jednej maszyny parowej – a , stałej rolki – g, oraz dwóch ruchomych wózków – f i d.

Przechylny pług dwukierunkowy składał się z dwóch pługów złączonych czołowo i osadzonych w miejscu połączenia na dwukołowym wózku. Korpusy obu pługów skierowane były przeciwnie względem siebie.  Podczas pracy jeden z tych pługów był podniesiony i  znajdował się w górze, podczas gdy drugi orał.

Talerzowy pług przechylny z 1910 roku.

Orka parowa zwana też linową, wiązała się z kłopotliwą obsługą lokomobili oraz stałemu zapewnieniu dostaw węgla i wody. Ich transport wraz z ciężkim pługiem na miejsce pracy, ze względu na znaczny ciężar, małą mobilność i gabaryty nie zawsze był możliwy. Potrzebne też były duże i proste kawałki pól. Mimo tych minusów, ten sposób orania miał kilka zalet. Przed wszystkim dużych rozmiarów pług, pozwalał na uzyskanie ogromnej jak na ówczesne czasy wydajności. Nieosiągalnej nawet w latach pięćdziesiątych XX dla większości zestawów ciągnik – pług. Orkę linową stosowano na terenach bagnistych, czyli wszędzie tam gdzie nie można, było wjechać cięgnikiem, a nawet zastosować konnego pługa.

Pług przechylny podczas pracy.

Oczywiście problem stanowiły ograniczenia parowego napędu, do których należało znaczne zużycie materiałów pędnych i cała problematyka z ich dostarczaniem do miejsca orki. Wraz z upowszechnieniem silników elektrycznych podjęto również próby zastąpienia maszyny parowej tym nowym rodzajem napędu. Około 1910 roku system taki zaprojektował Siemens. Mimo w pewnym sensie, czystości napędu elektrycznego, powstały inne problemy, jak konieczność dostarczenia energii do miejsca orki, zastosowania ruchomych trafostacji czy nieskończenie długich przewodów nie wspominając o kwestii bezpieczeństwa. Dlatego napęd elektryczny, podobnie jak później ciągniki elektryczne nie przyjął się.

Wciągarka elektryczna Siemensa z 1910 roku. Na zdjęciu widać koła talerzowe pozwalające zakotwiczyć podwozie.

Po drugiej wojnie światowej, gdy wydawało się, że system orki parowej ostatecznie odejdzie do lamusa, wrócili wschodnioniemieccy inżynierowie. Utworzone kombinaty rolnicze potrzebowały bardzo wydajnych urządzeń. Narzuconych planów ciężko było realizować przy pomocy dostępnego ówcześnie parku traktorowo – maszynowego.
Pomysł zakładał wykorzystanie wydajnego ogniwa jakim był pług przechylny. Natomiast lokomobila miała zostać zastąpiona czymś w rodzaju dużej mocy ciągnika z wciągarką linową. Prototyp takiego ciągnika o symbolu SZ 24 powstał w latach 1961/62 w zakładzie produkcji kombajnów w Weimarze.

Długość ciągnika SZ 24 wynosiła 6,2 m. Jego najważniejszy element stanowił ogromny bęben z liną o długości 600m. Jego napęd był sprzężony ze skrzynią biegów. Dlatego bęben dysponował 4 przełożeniami.

Posiadał on ramową konstrukcję spoczywającą na elastycznym podwoziu gąsienicowym. Siedem kół gąsienicowych, pochodzących najprawdopodobniej z czołgu T-34, zawieszono na drążkach skrętnych. Wszystkie posiadały gumową otulinę. Do napędu tej ważącej ponad 13 ton maszyny przewidziano początkowo 6 cylindrowy silnik o mocy 150 KM, dostarczony przez Fabrykę Traktorów Schönebeck. Ta jednostka napędowa, na tym etapie była jeszcze prototypem. Dlatego zdecydowano się zastosować inny silnik,  wyprodukowany przez berliński zakład Johannistal. Była to widlasta szóstka 6KVD 18 o mocy 180KM.

Niezwykłą ciekawostkę stanowił, zamontowany w drugim prototypie lampowy sygnalizator. Służył on do porozumiewania się z drugim ciągnikiem.

W środkowej części ramy znajdował się ogromny bęben z liną o długości 600m. Zaś w tylnej części zamontowano zaczepy. Trzecim z serii prototypów SZ 24 był traktor wyposażony w 201 konny silnik V12.
Pierwsze próby przeprowadzono z użyciem tradycyjnego przechylnego pługa. Prowadzono je według systemu Osborna, czyli z użyciem dwóch maszyn.

Próby SZ-24 z wykorzystaniem przechylnego pługa.

Wkrótce został dostarczony obracalny pług B-090 oraz B-091 zaprojektowane przez fabrykę maszyn uprawowych z Lipska (dawne zakłady Rudolfa Sacka KG). Szerokość robocza pięcioskibowego pługa B-091 wynosiła 175cm. Natomiast czteroskibowego B-090 odpowiednio 140cm. Zatem posiadały one szerokość roboczą 35cm przypadającą na korpus, co w dzisiejszych czasach nie jest niczym szczególnym. Pamiętajmy jednak, że w tamtym okresie nie było jeszcze w NRD ciągnika zdolnego współpracować z tak szerokim pługiem.

Orka linowa z wykorzystaniem prototypu pługa E-091. Jak widać do jego obsługi potrzeba było dwóch kierowców, odpowiedzialnych za prowadzenie kół jezdnych w bruździe.

Testy pokazały, że dwa ciągniki SZ 24, współpracując z pługiem B-090, przy szybkości orki 5-8km/godz, są w stanie zaorać w ciągu 10 godzin 7-8 ha.
Mimo obiecujących wyników, cały projekt wydał się zbyt kosztowny do wdrożenia na szerszą skalę, dlatego został on zarzucony.

Rafał Mazur

Zobacz więcej na