Czarci młyn

Dodano dnia: 06/08/2009

Podczas jednego z weekendowych wyjazdów trafiliśmy przypadkiem na informację, że niedaleko Świeradowa Zdroju znajduje się atrakcja turystyczna o nazwie „Czarci Młyn”. Nazwa bardzo intrygująca, stąd natychmiastowa decyzja – jedziemy tam. Z racji słabej znajomości okolicy, zakupiliśmy mapę, która poprowadziła nas do Czerniawy-Zdroju – czyli obecnie dzielnicy Świeradowa. O mały włos i przegapilibyśmy uliczkę przy której znajduje się interesujący nas obiekt.

Zgodnie z wskazówkami młynarza przed wejściem należy dotknąć głowy jednego z 2 lwów… tak też zrobiliśmy…

Budynek młyna nie rokował zbyt optymistycznie, co zmieniło się z chwilą otwarcia drzwi. Zanim zdążyliśmy przejść przez próg, wyszedł do nas mężczyzna ubrany w biały kitel – jak się domyślaliśmy – tutejszy młynarz. Przywitał nas, ale zanim wpuścił nas do środka, opowiedział o legendzie, którą owiany jest młyn. Mówi ona, że aby uchronić się przed złośliwym Czartem należy przed wejściem dotknąć głowy jednego z dwóch lwów, które znajdują się na drzwiach wejściowych i od wielu lat strzegą młyn oraz jego gości. Skąd wziął się w młynie zły Czart? Legenda mówi, że w tym miejscu działał bardzo dawno temu drewniany młyn, którego właścicielem był Bożydar. Narzekał on ciągle na brak klientów, wysychający strumień oraz brak powodzenia. Za każdym razem pomagał mu pewien nieznajomy, dzięki któremu młynarz stał się w niedługim czasie bogatym człowiekiem,a kilka miesięcy później poślubił piękną dziewczynę z sąsiedniej wsi. Jego zachowanie jednak nie było godne pochwały. Gdy spoczywał na łożu śmierci, po raz ostatni spotkał życzliwego nieznajomego, który zaprowadził go do piekła, dopiero wtedy Bożydar zrozumiał, że poprzez pomoc w bogaceniu się, Czart zyskał jego duszę. Po śmierci młynarza, jego własność szybko została zrujnowana, a po jakimś czasie w miejscu dawnego, drewnianego młyna stanął murowany, którego nazwano „Czarcim”.
Młyn powstał ok. 1890 roku – większość jego wyposażenia pochodzi z przełomu XIX i XX wieku i jest świetnie zachowana. Wybudowano go w tzw. „systemie amerykańskim”, w którym transport zboża był całkowicie zmechanizowany i odbywał się za pomocą podajników czerpakowych i ślimakowych.

Napęd doprowadzany był jednym wałem napędowym i przy pomocy kół pasowych oraz pasów, przekazywany na poszczególne urządzenia.

Po przekroczeniu progów młyna, nasz przewodnik zaprowadził nas do pierwszego pomieszczenia, w którym od razu rzuciły się w oczy liczne przekładnie pasowe oraz urządzenia niewiadomego przeznaczenia. W głębi znajdowały się drzwi prowadzące do nasiębiernego koła wodnego o średnicy 6,5 metra – każda z jego przegród mieściła 50 litrów wody. Do ok. 1951 roku było ono jedynym źródłem napędu młyna. W 1957 roku uruchomiono młyn ponownie po 6 letniej przerwie spowodowanej awarią, od tej chwili za napęd służył przedwojenny silnik elektryczny. Od tego czasu żaden z elementów młyna nie zmienił się do dnia dzisiejszego i wciąż nienagannie działa! Warto wspomnieć, że wspomniane koło młyńskie jest unikatem na skalę krajową.

Jedno z nielicznych zachowanych w tak dobrym stanie kół wodnych w Polsce.

W pewnym momencie młynarz na chwile zostawił nas samych – jak się po chwili okazało poszedł uruchomić silnik, który tchnął życie w niezliczone urządzenia. Mogliśmy zobaczyć jak działa podajnik czerpakowy do ziarna, które zważone na sąsiadującej z nim wadze wędrowało na wyższą kondygnację budynku, gdzie przechodziło proces czyszczenia.

Pracujące urządzenia wydawały charakterystyczny dźwięk – młyn budził się…

Strome, pokryte białym pyłem, schody prowadziły na górę. Tam wysłuchaliśmy kilku ciekawostek na temat obecnie wypiekanego chleba oraz zapoznaliśmy się z kilkoma gatunkami mąki. Młynarz zdradził nam niektóre tajemnice współcześnie wypiekanego  na skalę masową pieczywa… Krótko mówiąc – jeśli wydaje się nam, że zwykły chleb pozbawiony jest ulepszaczy i niezdrowych konserwantów to jesteśmy w błędzie.

Wyposażenie młyna pokryte było wszechobecnym białym pyłem.

Następnie udaliśmy się krętymi schodami na dół, gdzie gospodarz zaprezentował nam liczne wyposażenie dawnych gospodarstw domowych. Najbardziej przypadł mi do gustu pomysłowy zlew, chowany w razie potrzeby po blat stoły oraz „ściągaczka” do butów zrobiona z odpowiednio wyciętej deski. Trzeba przyznać, że zgromadzono w jednym miejscu naprawdę ciekawą kolekcję dawnego AGD.

Na koniec zwiedzania gospodarz zadbał o to, żebyśmy nie wyszli od niego głodni i poczęstował nas wypiekanym w 100 letnim piecu, według receptur naszych pradziadków prawdziwym chlebem ze smalcem. Nie spodziewałem się, że tak dobry może być chleb ze smalcem! W miedzy czasie zjawili się kolejni zwiedzający, a my najedzeni i zadowoleni udaliśmy się do następnego ciekawego miejsca…

Paweł Rychter

100-letni piec, w którym do dziś pieczony jest chleb.

CZARCI MŁYN
ul. Lwówecka 5
te. 075 78 45 325
Czynny od poniedziałku do soboty od godz. 11.00 do 17.00

 

Zobacz więcej na