Rok temu zakupiłem maszynę mającą ułatwić i usprawnić prace polowe na działce jednorodzinnego domu. Przeszło pół roku intensywnego poszukiwania mikrociągnika dzik zakończyło się zakupem upragnionej maszyny. Padło jednak na mikrociągniczek Mesko RJS-1. Z pewnością nie jest to jakaś prestiżowa ani kolekcjonerska maszyna (jak te szeroko opisywane na forum Retrotraktor) ale dla hobbysty myślę wystarczająca. Nadmienię iż nie jestem rolnikiem i nie posiadam gospodarstwa. Maszyna ma pracować

Serdecznie proszę osoby posiadające (i nietylko) typowe dzieło techniki o wymianę doświadczeń w obsłudze ciągniczka.
Podsumowując chciałbym przedstawić Wam " moje spełnienie marzeń o posiadaniu traktora" a więc Mikrociągnik RJS-1.
Zdjęcia wykonano rok temu 14.04.2014 zaraz po zakupie.


RJS-1 podczas zakupu po kilkunastu próbach udało się odpalić. Ewidentnie wskazywał że musi zostać dopieszczony ale ma mu się na życie. Pierwsze niedomagania wychwycone w trakcie pierwszych prób glebogryzowania ziemi to:
- problemy z uruchamianiem ciepłego silnika
- wyciek oleju z uszczelniacza lewej półosi
- zacinająca się manetka gazu.
Poniżej zdjęcie maszyny przygotowanej do glebogryzowania wieloletniego ugoru.

Efekt prac.

Wypad po sadzonki

i można powoli cieszyć oko

Pierwsza naprawa to wyciek oleju z przekładni głównej przez uszczelniacz półosi.
Naprawa przedyskutowana na forum Retrotraktor dzięki podpowiedzi ~KC57 wykonana bez większego stresu (myślałem że mechanizm różnicowy trzeba będzie rozbierać). W czopie lewej półosi znajduje się uszczelniacz A40x62x7 . Zakupiony został nowy zapomniałem oznaczenia ale ma jedną wargę ochronną więcej (koszt jakieś 6zł).
Druga modyfikacja to powrót do pierwotnej wersji sterowania obrotami silnika. Poprzedni właściciel zamontował manetkę gazu od komara. Początkowo wydawało mi się oki motocykle mi nie obce ale po pierwszej godzinie glebogryzowania łatwo było stwierdzić iż ciągnik prowadzi wyłącznie lewa ręka a prawa trzyma tylko silnik na obrotach. Na następny dzień miałem zakwasy w lewym ramieniu. Dodatkowo linka gazu się zacinała i całkowicie negowała pracę regulatora obrotów silnika. Zamontowałem nie wiem jak nazwać tą część coś w podobie ssania jak w WSK 175 (pokrętło- motylek), a końcówkę linki z regulatorem obrotów połączyłem za pomocą sprężystego wygiętego drucika. Myślę iż powinna być tam jakaś sprężynka dość delikatna. Na dzień dzisiejszy mam możliwość ustawienia stałego poziomu obrotów i mocnego pewnego prowadzenia maszyny obiema rękoma. Jeżeli na pokrętle ustawie zbyt wysokie obroty to regulator zmniejsza je a sprężysty drut się chwilowo prostuje.

Potrzeba matką wynalazków czyli jak połączyć ciągnik z przyczepką.
Zakupiony sprzęt nie posiadał oryginalnej przyczepki i trzeba było coś wyrzeźbić aby zaadoptować samochodową.

Po kilu piwach przemyśleń wyszło coś takiego



Adapter umożliwia szybkie połączenie z ciągnikiem a co ważne szybko można go zdemontować i podpinać przyczepę do auta.
Widok na zaprzęg gotowy do pracy.

I oczywiście w trakcie pracy.
