Wozy konne
Wozy konne
Zawsze interesowało mnie czy istaniała jakaś instytucja gdzie szedł rolnik i kupował wóz. Bo większość z nich posiada hamulec postojowy itp wiadomo że ponad polowa tych wozów to twór polskiej stodolanej myśli technicznej ale interesuje mnie czy ktoś slyszał lub ma jakieś materialy o jakiejś fabryce polskich wozów przyczep?
RE: Wozy konne
Było i to zapewne kilka. Pewnie robiły to lokalne warsztaty, ZDZ-y, itp.
Dawali to na przydział (chyba z gminy czy jakiegoś GS) jak większość dóbr w PRL-u.
Mój miał nawet tabliczkę znamionową, była przybita gwoździkami do rozwory.
Dawali to na przydział (chyba z gminy czy jakiegoś GS) jak większość dóbr w PRL-u.
Mój miał nawet tabliczkę znamionową, była przybita gwoździkami do rozwory.
RE: Wozy konne
Spółdzielcza Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego im. Borów Tucholskich- polecam od 4:23: http://www.youtube.com/watch?v=Bq2i2o4L3BU
- Ursus c-325
- Posty: 1688
- Rejestracja: 10 wrz 2006, 12:17
RE: Wozy konne
Przedsiębiorstwo Produkcji Sprzętu Budowlanego "Prokom" w Ornecie
-
- Posty: 73
- Rejestracja: 02 lis 2011, 13:16
RE: Wozy konne
w serialu 'Zmiennicy' był wątek o tymDrobilek napisał/a:
Spółdzielcza Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego im. Borów Tucholskich- polecam od 4:23: http://www.youtube.com/watch?v=Bq2i2o4L3BU
RE: Wozy konne
Chętnie kupiłbym taki niedrogi wóz na gumowych kołach. Na Dolnym Śląsku.
Zetor 25, Zetor 25A, Zetor 25K, Zetor 50 Super, Zetor 3011 Major, Ursus C-325, Ursus C-328, Ursus C-4011, Ursus C-308, Dzik 2, Dzik 21, Robi 151, żniwiarka, silniki stacjonarne, snopowiązałki, młocarnia i wiele innych...
-
- Posty: 161
- Rejestracja: 01 gru 2011, 18:15
RE: Wozy konne
Mój wóz jest z Olsztyńskich Zakładów Mechanicznych
RE: Wozy konne
Pozwolę sobie po długiej nieobecności na forum RT wtrącić coś o wozach konnych. Otóż moi Panowie w latach sześćdziesiątych jeździłem z moim dziadkiem - kowalem z dziada prqadziada, do składnicy GS-u w pewnym mieście powiatowym. Stało tam całe mnóstwo wozów w cenie komarka na pedały czyli 4500 zł. Nie były potrzebne zadne przydziały, tylko płacić i brać.
Popytu na te "furmanki" jednak nie było, gdyż nie spełniały one wszystkich wymagań potencjalnych nabywców. A rejon w tamtych czasach był to specyficzny. Wozy konne były potrzebne cały rok na okragło. Od wiosny do jesieni użuwano do transportu typowo rolniczego, a zimą wożono węgiel z kopalń.
Mój dziadek produkował też wozy konne na zamówienie. Kołodziej robił wszystkie drewniane elementy, z reguły z akacjowego drewna a dziadek okuwał to wszystko , toczył osie i bębny i składał do kupy. Taki gotowy wóz na nowych koła 16 calowych kosztował wtedy u niego 7000zł i zamówień miał dużo. A wracając do składnicy GS to stały tam jeszcze Dziki 2 i również można było je brać za jedyne 21000zł.
pozdrawiam
Popytu na te "furmanki" jednak nie było, gdyż nie spełniały one wszystkich wymagań potencjalnych nabywców. A rejon w tamtych czasach był to specyficzny. Wozy konne były potrzebne cały rok na okragło. Od wiosny do jesieni użuwano do transportu typowo rolniczego, a zimą wożono węgiel z kopalń.
Mój dziadek produkował też wozy konne na zamówienie. Kołodziej robił wszystkie drewniane elementy, z reguły z akacjowego drewna a dziadek okuwał to wszystko , toczył osie i bębny i składał do kupy. Taki gotowy wóz na nowych koła 16 calowych kosztował wtedy u niego 7000zł i zamówień miał dużo. A wracając do składnicy GS to stały tam jeszcze Dziki 2 i również można było je brać za jedyne 21000zł.
pozdrawiam
RE: Wozy konne
Bo to zależało od regionu, na kielecczyźnie gdzie była (i jest) bieda i dziadostwo trzeba było mieć przydział. Bo głupi urzędas musiał wykazać sens swojego istnienia. Mój był kupiony na wujka (wówczas ucznia szkoły zawodowej), dziadek nie mógł kupić bo pracował na etacie. *shop*
RE: Wozy konne
Ostatnio spotkałem się ze wzmianką że wozy produkowano też w Sędziszowie... Większość to jednak wytwór lokalny.
Rolnik amator, wiejski mechanizator ;)
RE: Wozy konne
Tak zgadza się w Sędziszowie Młp. też produkowali wozy
RE: Wozy konne
Sąsiad ma wóz cały metalowy i jest na nim tabliczka znamionowa niestety jest na niej gruba warstwa farby i ciężko cokolwiek wyczytać. Ja miałem wóz robiony metodą taką jak wspomniał krypton czyli najpierw jeden rzemieślnik robił konstrukcję z drewna a później kowal dorabiał całą resztę. Swoja drogą żeby zrobić taki wóz trzeba było włożyć sporo pracy.
RE: Wozy konne
Masz rację Albert. To wymagało dużo pracy, zwłaszcza że wszystkie elementy drewniane trzeba było okuć na gorąco, aby wzmocnić całą konstrukcję drewnianą.Wóz trzeba było wyposażyć w osie z piastami a tylną oś z reguły hamowaną hamulcem bębnowym mechanicznym. Dodatkowo posiadały jeszcze hamulec najazdowy tzw. "sukę". Jeszcze więcej pracy było przy kołach drewnianych. Nałożenie obręczy ( rajfy) wymagało całej procedury. Dziadek zawsze to robił po godz. 15 bo wcześniej jeszcze trzeba było okuć z 15 - 20 koni dziennie. Wyobraźcie sobie ile wtedy koni pracowało po gospodarstwach jak tyle roboty było.
-
- Posty: 3
- Rejestracja: 24 sie 2015, 22:11
RE: Wozy konne
W zachodniopomorskim w Resku też produkowali wozy konne
RE: Wozy konne
Mój wóz po dziadku był robiony w stodole jakieś 10 km dalej u stolarza. Osie były zdobyczne. Drugi wóz to robota kowala (miejsce skąd go zakupowałem to dawna kuźnia niemiecka) i stolarza.
RE: Wozy konne
Nie gniewaj się Alberciku ale te drewniane elementy do wozów konnych to robił kołodziej a nie stolarz a dzieło kończył kowal okuwając to co zrobił kołodziej.
Panowie a wozy konne to produkowała jeszcze Spółdzielnia im. B. Tucholskich. Nawet taki film był o tym -"Zmiennicy"
Panowie a wozy konne to produkowała jeszcze Spółdzielnia im. B. Tucholskich. Nawet taki film był o tym -"Zmiennicy"
RE: Wozy konne
Kołodziej miał "monopol" na koła z rozpędu pewnie i robili wozy.
Inna zaczerpnięta z niemieckiego wersja to stelmach.
Wiejski stolarz niejednokrotnie brał gotowe koła od kołodzieja, a gdy w użycie weszły "gumki" dorabiał do nich resztę.
W czasach XX wieku cechy rzemieślnicze nie były już takie ortodoksyjne. Zresztą znikoma ilość chłopo-rzemieślników do jakiegokolwiek należała. Wiejski stolarz szczególnie jeśli był jeden musiał łączyć wiele różnych drewnianych zajęć.
PS.
Dla przykładu mój pradziadek był leśniczym, rolnikiem (miał swoje pole i należne leśnictwu), oraz rymarzem (bo nauczył się tego fachu w czasie służby wojskowej). Ponoć pisał też chłopom podania do różnych urzędów - był "gramotny".
Inna zaczerpnięta z niemieckiego wersja to stelmach.
Wiejski stolarz niejednokrotnie brał gotowe koła od kołodzieja, a gdy w użycie weszły "gumki" dorabiał do nich resztę.
W czasach XX wieku cechy rzemieślnicze nie były już takie ortodoksyjne. Zresztą znikoma ilość chłopo-rzemieślników do jakiegokolwiek należała. Wiejski stolarz szczególnie jeśli był jeden musiał łączyć wiele różnych drewnianych zajęć.
PS.
Dla przykładu mój pradziadek był leśniczym, rolnikiem (miał swoje pole i należne leśnictwu), oraz rymarzem (bo nauczył się tego fachu w czasie służby wojskowej). Ponoć pisał też chłopom podania do różnych urzędów - był "gramotny".
RE: Wozy konne
Panowie, co powiecie na temat tej rolwagi z linku?
http://olx.pl/oferta/rolwaga-platforma- ... 7bJzX.html
Wg zdjęć i opisu ma tabliczkę znamionową o zakładzie w Śremie.
http://olx.pl/oferta/rolwaga-platforma- ... 7bJzX.html
Wg zdjęć i opisu ma tabliczkę znamionową o zakładzie w Śremie.
Re: Wozy konne
Temat stary, ale.....
Mój ojciec miał okazje widzieć pracę kowala okuwającego koła. Płaskownik na okucie odmierzał na stopy. Obręcz skuwał w całość tak, że nie było śladu łączenia. Całość wtedy przymierzał. Rozkuwał na odpowiedni wymiar. Później grzał w dużym palenisku i nakladał na drewniane koła. Kurcząca sie obręcz zaciskała się bardzo mocno, aż drewno trzeszczało.
Generalnie to zajęcie tego kowala było ze względów "rodzinnych". Jego specjalnością była produkcja narzędzi.
Konie podkuwał okazjonalnie bliskim. ( według niego to było zajęcie dla "uczniaka", czy kowala co najwyżej byle jak poklepie lemiesze.
Z pod jego rąk jeszcze w domu jest przecinak do kucia z pręta "budowlanego" 10 . Mimo, że od strony gdzie sie udeża młotkiem stracił z 1/3 długości to "ostrze" dalej ma ten sam kształt. Kiedyś był jeszcze "wybijak" który po zbyt mocnym uderzeniu tracił łuske z czoła i dalej działał jak wcześniej.
Mój ojciec miał okazje widzieć pracę kowala okuwającego koła. Płaskownik na okucie odmierzał na stopy. Obręcz skuwał w całość tak, że nie było śladu łączenia. Całość wtedy przymierzał. Rozkuwał na odpowiedni wymiar. Później grzał w dużym palenisku i nakladał na drewniane koła. Kurcząca sie obręcz zaciskała się bardzo mocno, aż drewno trzeszczało.
Generalnie to zajęcie tego kowala było ze względów "rodzinnych". Jego specjalnością była produkcja narzędzi.
Konie podkuwał okazjonalnie bliskim. ( według niego to było zajęcie dla "uczniaka", czy kowala co najwyżej byle jak poklepie lemiesze.
Z pod jego rąk jeszcze w domu jest przecinak do kucia z pręta "budowlanego" 10 . Mimo, że od strony gdzie sie udeża młotkiem stracił z 1/3 długości to "ostrze" dalej ma ten sam kształt. Kiedyś był jeszcze "wybijak" który po zbyt mocnym uderzeniu tracił łuske z czoła i dalej działał jak wcześniej.