Na przełomie lat 70/80 mój ojciec był ostatnim juz posiadaczem konia, a raczej klaczy w dużej ponad 100 "dymów" liczącej wsi na suwalszczyźnie.
Niestety źrebna i mało używana do pracy klacz, przenosiła źrebię i poród "cesarski" zakończył się śmiercią obojga.
Tata był zrozpaczony.
Ja i rodzina chcieliśmy mu jakoś pomóc.Małe gospodarstwo, przekazane juz zresztą następcy, szwagrowi, wykluczało kupowanie jakiegoś drogiego, zresztą mało potrzebnego ciągnika, bo przeciez szwagier miał nawet dwa. Ale co innego traktor zięcia, a co innego "mam co mam". Ojciec potrzebował małego tarnsportu do przewiezienia trochę opału z lasu, parę worków ziemniaków itp.
Kupiłem mu wtedy za zgodą rodziny właśnie mikrociągnik RJS-1.
Z Ursynowa na Bielany jechałem jakieś 20-30 km, zreszta pobłądziłem, przez całe miasto z prędkościa 10 km/godz.
Potem podpiąłem przyczepę, a na nią RJS'a do Poloneza i dalsze 300 km bez rejestracji, ubezpieczenia itd. przyczepy.
Ojeciec był bardzo szczęśliwy, gdy otrzymał taki zestaw.
Rzeczywiście.
Był to dość mocny dwucylindrowy ciągnik w połączeniu ze sporą przyczepą. Dało się tym przewieżć nawet sporą furę siana.
Mniej więcej funkcjonowało to jeden sezon, gdy ciągnik dawał sie w miarę odpalać. Jednak zalewał się bardzo często i bywało bardzo trudno go uruchmić, tym bardziej, że wyposażony w sprzęgło odśrodkowe nie dawał się uruchomić "z popychu".
Po roku użytkowania trudności z uruchamianiem (szarpanie linką) stały się tak duże, że został odstawiony. Gdy przyjechałem, stwierdziłem, że nie ma iskry. Traktorek miał teoretycznie nowoczesny zapłon bezstykowy. W praktyce podwójny moduł zapłonowy był bardzo zawodny i często odmawiał posłuszeństwa.
Po wymianie modułów, tata używał go jeszcze sporadycznie w małym promieniu.
Ja pracowałem w tamtym czsie w RFN-nie, czyli Niemczech u ogrodnika.
Już od pierwszych dni zauważyłem u niego nieużywany, niewielki traktorek ogrodniczy AGRIA 4800. Jednocylindrowy Diesel o mocy 18 KM z hydrauliką z przodu i tyłu. Zaproponowałem kupno, ale powiedział, że to jego pierwszy traktor w firmie, nie zamierza go sprzedawać.
Po chyba dwóch latach, zmienił zdanie i kupiłem go za 1500 ówczesnych DM .
Z niemałym trudem dowiozłem go do ojca, biorąc pod uwagę granice, cła, itp, itd.
Ten, palony z rozrusznika, oszczędny Diesel, od razu bardzo sie spodobał memu tacie.
Służył mu tak długo jak tata mógł.
Niestety dzisiaj tata ma 93 lata i już mu żaden traktor niepotrzebny.
A Agria 4800 ciągle odpala "od pierwszego kopa", choć dymiąc mocno jednocylindrowym silnikiem Rugerini to jednak pozostaje w pełni sprawna.
RSJ został sprzedany dawno temu. Pozostała przyczepa, która jest dalej użytkowana.
Nie mam zdjęc RJS'a, ale spróbuje dołączyć zdjęcia AGRII 4800.
oto album
http://whar.fotosik.pl/albumy/268319.html